Polska“Wsiadł do tramwaju i odjechał”. Samozwańczy motorniczy jest uzależniony od dopalaczy?

“Wsiadł do tramwaju i odjechał”. Samozwańczy motorniczy jest uzależniony od dopalaczy?

25-letni Adam wsiadł nocą do tramwaju i przez 45 minut prowadził go po aglomeracji Śląskiej, zabierając z przystanków pasażerów. Zdaniem matki Adama, złapanie go i osadzenie na oddziale psychiatrycznym aresztu to szansa, by wreszcie podjął leczenie odwykowe, którego dotąd odmawiał.„Zapewniał, że nie ćpa”

“Wsiadł do tramwaju i odjechał”. Samozwańczy motorniczy jest uzależniony od dopalaczy?

Adam wychowywał się w śląskim familoku. Ukończył zaledwie gimnazjum, z zawodówki zrezygnował w pierwszej klasie. Jako nastolatek przez jakiś czas był w ośrodku wychowawczym. Choć matka próbowała załatwiać synowi prace dorywcze, nie podejmował stałej aktywności zawodowej.

– Syn ma zdiagnozowane ADHD, problemy z koncentracją. Przez trzy lata miał indywidualne nauczanie w domu, jeździłam też z nim do przychodni specjalistycznej – opowiada pani Anna, matka Adama. I dodaje: – To jest zaradny chłopak, umiał zawsze w domu sprzęty naprawić. Nigdy bym nie przypuszczała, że przez to świństwo, czyli dopalacze, tak mu się w głowie przewróci i zrobi takie coś.

25-latek był karany za liczne kradzieże i rozboje, których dokonywał na narkotycznym głodzie. Pani Anna, za radą psychologów, wymeldowała go z mieszkania. Adam żył na ulicy, od czasu do czasu przychodząc do matki.

– Były liczne interwencje. Przyjeżdżała policja, pogotowie, przewozili syna na oddział psychiatryczny, sama nie wiem dokładnie ile razy. Wypuszczali go, a wieczorem działo się to samo. Bardzo pomógł mi pan dzielnicowy, pisaliśmy pisma, żeby sąd skierował go na przymusowe leczenie, ale bez rezultatu. Syn nie trafił na leczenie – żali się pani Anna. I dodaje: – Nakłaniałyśmy go z córką, żeby poszedł, poszukał pomocy, leczył się. Nie da się. On zapewnia, że nie ćpa, nie jest ćpunem. Wypiera to.

Tramwaj

Feralnej nocy 25-latek ukradł z katowickiej zajezdni tramwaj i dojechał nim do Chorzowa.

– Kilka minut przed północą, ten mężczyzna wyszedł z tramwaju liniowego, przeszedł przez bramę, która akurat wyjątkowo była otwarta. Zachowywał się bardzo nietypowo. Patrząc na nagranie, wydaje się, że był mocno pijany, zataczał się – opowiada Jacek Kaminiorz ze spółki Tramwaje Śląskie. I dodaje: – Wykonane potem badania potwierdziły, że był trzeźwy. Jestem pewien, że udawał to zachowanie do momentu przejścia przez bramę. Potem już jakby ten stan upojenia mu przechodził.

Podróż Adama trwała około 45 minut. Zatrzymywał się na przystankach, zabierał pasażerów, nie wzbudzając ich podejrzeń. Nie robił niczego nadzwyczajnego. Widać to wyraźnie na monitoringu z tramwaju, który prowadził.

– Wsiadł do tramwaju, chwilę próbował się zapoznać z jego obsługą, naciskał kolejne przyciski, a po chwili udało mu się już go uruchomić i ruszył – opowiada Jacek Kaminiorz.
Adam jechał najpierw z numerem 33. Potem ustawił na wyświetlaczu tramwaju numer 7. Zwrotnice automatycznie dostosowują się do wybranej linii tramwaju. Najprawdopodobniej młody człowiek nie wiedział nawet, w którą stronę skieruje się prowadzony przez niego wagon, choć na monitoringu, który uzyskaliśmy, widać, że jedzie bezpiecznie.

– Dyspozytor, który pełnił służbę na zmianie, otrzymał telefon z pytaniem, kto prowadzi tramwaj numer boczny 878. Po chwili została podjęta decyzja o wezwaniu policji i zatrzymaniu tramwaju na pętli w Chorzowie – relacjonuje Jacek Kaminiorz.

„Nie stawiał oporu”

Po zatrzymaniu przez policję 25-latek zeznał, że jego tata był motorniczym i chciał sprawdzić, jak wygląda ta praca.

– Jego ojciec pracował w kopalni, nie był motorniczym. On sobie to wymyślił – tłumaczy pani Anna, matka.

– Z pozoru był spokojny, nie stawiał oporu. Jego zachowanie wzbudzało jednak podejrzenia. Mężczyzna został przewieziony na oddział psychiatryczny, gdzie odbyło się posiedzenie aresztowe. Mężczyzna został umieszczony na oddziale psychiatrycznym w areszcie śledczym w Krakowie – mówi Cezary Golik z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.

Adam usłyszał zarzut możliwości spowodowania katastrofy lądowej, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Nawet jeśli ostatecznie nie będzie oskarżony ze względu na ewentualną niepoczytalność, zostanie zmuszony do leczenia.

– To mu uratowało życie. Mam nadzieję, że specjalistyczna opieka i leczenie spowodują, że wyjdzie z tego. To młody chłopak, trzeba dać mu szansę – podkreśla matka 25-latka.

Wybrane dla Ciebie