Nie ustają zamieszki w stolicy Chile. W protestach zginęło już 26 osób

Tysiące ludzi znowu na ulicach stolicy Chile – Santiago. Protestujący już 36 dzień demonstrują swój sprzeciw wobec polityki rządzących
Demonstranci zebrali się głównym placu stolicy. Wielu, na twarzy, miało maski, tak by nie mogła rozpoznać ich policja. W stronę funkcjonariuszy rzucali kamieniami, z kolei policja odpowiadała gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.

Chilijskie protesty określane są jako największe od upadku dyktatury Pinocheta, czyli od końca lat 80-tych. Prezydent Chile, Sebastian Pinera, tłumienie protestów początkowo powierzył wojsku, na co ludzie odpowiedzieli jeszcze większymi demonstracjami.

Wszystko zaczęło się od podwyżek cen biletów na metro, później dołączył sprzeciw wobec wysokich kosztów życia i nierówności społecznej. Protestujący zwracają uwagę też na agresję policji.

Prezydent przyznał. że do użyta została nadmierna siła. Szacuje się, że od początku zamieszek, czyli od 18 października, zginęło 26 osób.