Lekarze 12 godzin walczyli o życie mężczyzny, który siedział w nagrzanym, zamkniętym samochodzie. 37-latek zmarł

Nie udało się uratować życia 37-latka, który siedział w zamkniętym i nagrzanym samochodzie na parkingu, niedaleko jednego z osiedli w Pabianicach. Gdy trafił do szpitala, temperatura jego ciała wynosiła 42 stopnie Celsjusza. Lekarze walczyli o jego życie przez 12 godzin.

Mężczyznę zauważyli przechodnie. Początkowo myśleli, że śpi i ze względu na panującą w tym dniu wysoką temperaturę, postanowili go obudzić. Gdy nie reagował na punkanie w szybę i wołanie, wyciągnęli go na zewnątrz, gdyż okazało się, że samochód nie by zamknięty od środka.

Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Temperatura wewnętrzna jego ciała wynosiła 42 stopnie Celsjusza. Doszło do poważnych uszkodzeń narządów wewnętrznych, a lekarze przez 12 godzin walczyli o jego życie.

Nie wiadomo, jak długo ani dlaczego mężczyzna przebywał w nagrzanym pojeździe. Policja ustaliła, że 37-latek przyjechał z Wrocławia do znajomych, prawdopodobnie na imprezę.

Jako wstępną przyczynę zgonu uznano przegrzanie ciała, jednak ostateczną wersję ma potwierdzić sekcja zwłok.