Iran pod presją: fala zamachów ujawnia słabość wywiadu i rosnącą siłę izraelskich operacji specjalnych
Ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie rzucają światło na coraz poważniejsze problemy wewnętrzne irańskiego aparatu bezpieczeństwa. W ciągu zaledwie kilku dni doszło do dwóch spektakularnych zamachów, których ofiarami padli wysocy rangą oficerowie Quds Force – elitarnej jednostki Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), odpowiedzialnej za operacje zagraniczne i wsparcie dla organizacji zbrojnych w regionie.
Według doniesień, Saeed Izadi, jeden z głównych koordynatorów współpracy Iranu z Hamasem, został zabity w swoim mieszkaniu w świętym mieście Qom. Tego samego dnia zginął także Behnam Shahryari, szef Jednostki 190 odpowiedzialnej za przemyt broni i funduszy. Jego samochód został zaatakowany przez drona w zachodnim Iranie.
Dla Teheranu to poważny cios. Zarówno Izadi, jak i Shahryari, odgrywali kluczowe role w realizacji strategicznych interesów Iranu w Palestynie, Syrii i Libanie. Sztab izraelskiej armii nie ukrywa satysfakcji – generał Eyal Zamirokreślił zabójstwo Izadiego jako "punkt zwrotny w wojnie na wielu frontach", podkreślając jego domniemany udział w planowaniu ataków na Izrael.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Od lat Iran zmaga się z serią sabotaży, zamachów i wycieków danych, które świadczą o głębokiej infiltracji struktur wojskowych i wywiadowczych przez izraelski Mossad. Symbolem tej erozji pozostaje wydarzenie z 2018 roku, gdy agenci Mossadu włamali się do ściśle strzeżonego magazynu na obrzeżach Teheranu i wywieźli z niego tysiące dokumentów dotyczących irańskiego programu nuklearnego.
Ujawnione wówczas materiały wskazywały m.in. na Moshena Fakhrizadeha, naukowca uznawanego przez Izrael za centralną postać w irańskich pracach nad bronią jądrową. Został on zamordowany w 2020 roku, rzekomo przy użyciu zdalnie sterowanej broni. Mimo wcześniejszych ostrzeżeń, irański kontrwywiad nie zdołał go ochronić.
Fala zabójstw i operacji sabotażowych w ostatnich latach – często przeprowadzanych z chirurgiczną precyzją – wzbudziła niepokój nawet wśród najwyższych rangą urzędników. Były minister wywiadu, Ali Younesi, w 2021 roku alarmował: "Mossad jest bliżej nas niż nasze własne uszy", sugerując skalę izraelskiego wpływu na terytorium Iranu. W tym samym roku były prezydent Mahmud Ahmadineżad publicznie stwierdził, że szef irańskiego kontrwywiadu był agentem Mossadu – człowieka tego później stracono w tajemnicy.
W obawie przed kolejnymi przeciekami i zamachami, irańskie władze zaczęły podejmować drastyczne środki bezpieczeństwa. Zakazano pracownikom ochrony używania smartfonów z dostępem do Internetu, w telewizji państwowej pokazano zakamuflowane pojazdy rzekomo służące do transportu dronów, a w ostatnich dniach aresztowano dziesiątki osób, oskarżając je o szpiegostwo – w tym uchodźców z Afganistanu.
Pojawiają się jednak obawy organizacji praw człowieka, że zarzuty szpiegostwa mogą być wykorzystywane do uciszania przeciwników politycznych i krytyków reżimu.
Tymczasem tajna wojna między Izraelem a Iranem trwa nadal. 13 czerwca br. izraelskie siły miały przeprowadzić serię zmasowanych ataków, w których zginęli m.in. szef sztabu irańskiej armii, dowódca IRGC oraz wysokiej rangi specjaliści z sektora rakietowego i nuklearnego. Te precyzyjne uderzenia – przypisywane izraelskim służbom – są kolejnym bolesnym dowodem na to, że bezpieczeństwo wewnętrzne Iranu zostało poważnie nadwyrężone.
Z każdym kolejnym udanym atakiem rośnie presja na Teheran – nie tylko ze strony zagranicy, ale także własnego społeczeństwa i elit politycznych, które coraz głośniej pytają: kto tak naprawdę kontroluje bezpieczeństwo kraju?