Trump łagodzi cła na Kanadę i Meksyk – ulga dla przemysłu motoryzacyjnego
Administracja Donalda Trumpa ogłosiła tymczasowe zwolnienie z ceł dla producentów samochodów w Ameryce Północnej. Oznacza to, że nowy 25-procentowy podatek na import z Kanady i Meksyku, który wszedł w życie zaledwie dzień wcześniej, nie obejmie sektora motoryzacyjnego.
Decyzja ta została ogłoszona w momencie, gdy Trump nadal oskarżał Kanadę o niewystarczające działania w walce z przemytem narkotyków do USA. Premier Kanady Justin Trudeau stanowczo odrzucił te zarzuty, określając je jako całkowicie fałszywe.
Zwolnienie z ceł ratuje sektor motoryzacyjny
Nowe cła miały wstrząsnąć gospodarką Ameryki Północnej, jednak nagła decyzja o ulgach uratowała sektor motoryzacyjny przed paraliżem.
Zwolnienie dotyczy pojazdów produkowanych na kontynencie, które spełniają kryteria zawarte w umowie handlowej między USA, Kanadą i Meksykiem. Trump osobiście negocjował te przepisy podczas swojej pierwszej kadencji.
"Prezydent zawsze robi to, co jest najlepsze dla narodu amerykańskiego" – powiedziała sekretarz prasowa Białego Domu, Karoline Leavitt, ogłaszając miesięczne zwolnienie z ceł dla branży motoryzacyjnej. Decyzję podjęto po apelach Forda, General Motors i Stellantis, których łańcuchy dostaw obejmują całą Amerykę Północną.
Rynki finansowe natychmiast zareagowały pozytywnie – akcje Forda wzrosły o 5%, General Motors o 7%, a Stellantis o 9%.
Eksperci ostrzegają przed eskalacją wojny handlowej
Choć decyzja o czasowym zwolnieniu producentów samochodów została przyjęta z ulgą, to nie zmienia ona faktu, że cła uderzają w inne branże.
Kanada i Meksyk już zapowiedziały działania odwetowe. Ottawa wprowadziła cła na amerykańskie produkty, takie jak masło orzechowe, pomarańcze i wino, a Meksyk planuje wprowadzenie własnych restrykcji.
"Nie tak buduje się długotrwały sojusz handlowy" – skomentował Matthew Holmes z Kanadyjskiej Izby Handlowej, wskazując na rosnące napięcia w relacjach gospodarczych z USA.
Niektórzy eksperci podkreślają, że Trump wykorzystuje cła jako narzędzie nacisku politycznego, testując reakcję innych krajów. Sekretarz handlu USA, Howard Lutnick, zapowiedział, że 2 kwietnia administracja Trumpa może rozszerzyć taryfy na inne sektory rynku, jeśli uzna to za konieczne.
Producenci samochodów wciąż w niepewności
Mimo że zwolnienie z ceł przyniosło chwilową ulgę dla branży motoryzacyjnej, wielu producentów pozostaje w niepewności co do przyszłości.
"Cła miały sparaliżować jedną trzecią produkcji samochodów w Ameryce Północnej w ciągu tygodnia" – zauważają analitycy S&P Global Mobility. Miesięczne zwolnienie to zaledwie krótkoterminowe rozwiązanie, a groźba powrotu taryf wciąż wisi nad sektorem.
Premier Ontario Doug Ford już zapowiedział odwet wobec USA, niezależnie od decyzji Trumpa. W ramach działań odwetowych, jego administracja planuje wycofanie amerykańskiego alkoholu z kanadyjskich sklepów, co może wywołać kolejne napięcia handlowe.
Globalne skutki polityki Trumpa
Cła Trumpa nie ograniczają się jedynie do Ameryki Północnej. We wtorek Waszyngton podniósł taryfy na import z Chin, zwiększając obciążenia do co najmniej 20%.
Pekin natychmiast odpowiedział własnymi cłami na amerykańskie towary, w tym na produkty rolne, co uderzyło w amerykańskich rolników.
"Nie wiem, jak to się skończy, ale mam nadzieję, że szybko" – powiedział Bob Hemesath, przedstawiciel amerykańskiej grupy lobbingowej Farmers for Free Trade, obawiający się skutków wojny handlowej dla amerykańskiego rolnictwa.
Czy to początek nowej fali protekcjonizmu?
Donald Trump wielokrotnie podkreślał, że zamierza nałożyć cła na kraje, które "niesprawiedliwie" traktują Stany Zjednoczone. Decyzja o tymczasowej uldze dla producentów samochodów pokazuje jednak, że administracja USA jest gotowa do ustępstw, jeśli naciski ekonomiczne i polityczne będą wystarczająco silne.
Pytanie, które pozostaje otwarte, brzmi: czy Trump będzie kontynuował politykę protekcjonizmu, czy też jest to jedynie element jego strategii negocjacyjnej przed kolejnymi wyborami?