Protestujący na Uniwersytecie Columbia przejęli budynek

Propalestyńscy demonstranci na Uniwersytecie Columbia zajęli budynek akademicki w ramach protestu przeciwko wojnie w Gazie.

 

Jak podaje gazeta kampusu Columbia Spectator, kilkudziesięciu aktywistów włamało się do Hamilton Hall we wtorek wcześnie rano i zabarykadowało się w środku.

Uniwersytet i policja nie skomentowały jeszcze tej sprawy.

Columbia wcześniej zaczęła zawieszać uczniów przebywających w obozie, którzy nie dotrzymali terminu rozproszenia się.

Studenci zostali ostrzeżeni, że grozi im postępowanie dyscyplinarne, jeśli nie przeniosą się do godziny 14:00 EST (18:00 GMT) w poniedziałek.
Jednak gdy termin minął, na miejscu zgromadziły się dziesiątki studentów.

Columbia Students for Justice in Palestine (SJP), jedna z głównych grup protestacyjnych, w poście na X zapowiedział przeciwstawienie się nakazowi i wezwała aktywistów do „ochrony obozu”.

Grupa oświadczyła później, że przejęła Hamilton Hall, podkreślając, że było to również przedmiotem protestów studentów w 1968 roku.

Zdjęcia z wtorku pokazują budynek z wybitymi oknami. Jak podaje „Columbia Spectator”, protestujący zablokowali drzwi drewnianymi stołami i krzesłami.

Inna grupa, Columbia University Apartheid Divest (CUAD), oświadczyła, że „odzyskała” budynek ku czci Hind Rajab, sześcioletniej dziewczynki znalezionej martwej w Gazie na początku tego roku.

Podobne demonstracje przeciwko wojnie w Gazie miały miejsce w całych Stanach Zjednoczonych w ostatnich tygodniach, odkąd policja oczyściła wcześniejszy obóz w Columbia University.

W poniedziałek policja aresztowała także kilkudziesięciu demonstrantów i rozbiła ich obóz na Uniwersytecie Teksasu w Austin.

Tamtejsze władze poinformowały, że protestujący zignorowali wskazówki dotyczące rozbiórki namiotów i że w obozowisku znaleziono „kamienie wielkości piłki baseballowej”.

BBC zwróciło się do uniwersytetu i lokalnej policji z prośbą o komentarz.

Aktywiści w całych Stanach Zjednoczonych żądają, aby ich uniwersytety, z których wiele dysponuje ogromnymi funduszami, wycofały się finansowo z Izraela. Zbycie oznacza sprzedaż lub zerwanie powiązań finansowych w inny sposób.

Narasta presja na kierownictwo Columbii, elitarnego uniwersytetu Ivy League na Górnym Manhattanie, aby podjąć działania lub ustąpić.

W swoim wpisie na X przed zajęciem Hamilton Hall spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson nazwał sceny w Columbii „całkowitą hańbą”. Dodał: „Kampus jest opanowany zarówno przez antysemickich studentów, jak i wykładowców”.

Republikanin z Luizjany ponownie wezwał rektora uniwersytetu, dr Minouche Shafika, do ustąpienia.
Kampus Kolumbii stał się centralnym punktem krajowej debaty na temat wojny w Gazie i wsparcia USA dla Izraela, a także obaw, że antysemityzm naraża żydowskich studentów na niebezpieczeństwo.

Wcześniej w poniedziałek grupa Demokratów w Izbie Reprezentantów wezwała swoją radę nadzorczą do rezygnacji, jeśli nie będzie mogła „zdecydowanie działać, rozwiązać obozu i zapewnić bezpieczeństwo wszystkim swoim uczniom”.

Przez ostatni tydzień ten obóz był wylęgarnią antysemickich ataków na żydowskich studentów” – napisało 21 prawodawców. „Czas negocjacji się skończył, nadszedł czas działania”.

Roczne czesne i opłaty na Uniwersytecie Columbia wynoszą około 90 000 dolarów (72 000 funtów) dla studentów, co czyni go jednym z najdroższych uniwersytetów w USA.

18 kwietnia policja dokonała nalotu na obozowisko propalestyńskie w centrum kampusu i aresztowała ponad 100 studentów.

Aktywiści jednak podwoili swoje wysiłki, przegrupowując się w inny obóz i skłaniając kierownictwo uniwersytetu do przejścia na nauczanie hybrydowe.

W poniedziałkowym oświadczeniu dr Shafik stwierdził, że rozmowy między liderami akademickimi a organizatorami studenckimi nie doprowadziły do likwidacji obozu.

Powtórzyła również, że chociaż Kolumbia planowała zbadać szereg pomysłów, aby rozwiać obawy uczniów, „nie pozbędzie się Izraela”.

Kilka godzin po upływie poniedziałkowego terminu zakończenia obozu przez studentów wiceprezes ds. publicznych uniwersytetu powiedział, że zaczęli zawieszać studentów, tymczasowo zakazując im wstępu na kampus, a ci, którzy mają ukończyć obóz, nie są już do tego uprawnieni.

Urzędnicy uniwersytetu powiedzieli, że zawieszenia zostały nałożone częściowo po to, aby uniknąć zakłóceń w ceremoniach wręczenia dyplomów odbywających się 15 maja.

Gdy upłynął popołudniowy termin, grupa namiotów na terenie kampusu Morningside pozostała na miejscu.

Zwolennicy studentów maszerowali wokół obiektu, niektórzy uderzali w bębny i skandowali: „Rewolucja!”

Mahmoud Khalil, jeden ze studentów, który negocjował z urzędnikami Kolumbii, powiedział BBC, że protestujący uważają za „wysoce prawdopodobne”, że ponownie wezwana zostanie policja w celu oczyszczenia obozowiska.

„Studenci są tutaj” – dodał Khalil, który powiedział, że jest uchodźcą palestyńskim, który dorastał w Syrii. „Trzymają się przy swoim”.

Wiele osób nosiło zakrycia twarzy, mówiąc BBC, że obawiają się rozpoznania i oskarżenia.

Jednak w poniedziałkowym piśmie uniwersytet napisał, że zidentyfikował już kilku uczestników.
Protest w Kolumbii wywołał podobne demonstracje studentów w całym kraju.

BBC śledzi protesty i obozowiska na kampusach w co najmniej 22 innych stanach i Waszyngtonie. Odnotowano je także w Kanadzie i Australii.

Wśród innych miejsc, w których w poniedziałek doszło do aresztowań, był Uniwersytet Georgia.

Tymczasem na Uniwersytecie Cornell w północnej części stanu Nowy Jork przyznano „pierwszy zestaw natychmiastowych tymczasowych zawieszeń”, jak podała uczelnia w oświadczeniu.

Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA) napięcie utrzymywało się na wysokim poziomie po starciu rywalizujących grup po przełamaniu oddzielającej je bariery.

Wśród rzekomych przypadków mowy nienawiści, molestowania i gróźb użycia przemocy ze strony niektórych uczestników żydowscy studenci na wielu kampusach wyrazili obawy o swoje bezpieczeństwo.

Świat patrzy, jak w dalszym ciągu zawodzicie swoich żydowskich studentów” – powiedziała kongresmenka Elise Stefanik, nowojorska republikanka, oskarżając Kolumbię o „puste groźby i słabe przywództwo”.

Inni Republikanie, w tym były prezydent Donald Trump, zwracali uwagę na antysemickie pieśni i incydenty podczas protestów.

Biały Dom balansuje na granicy protestów na kampusie, starając się zrównoważyć prawo do pokojowego protestu z potępieniem mowy nienawiści.

„To bolesny moment, rozumiemy to” – powiedziała sekretarz prasowa Karine Jean-Pierre.

Odmawiając powiedzenia, jak powinny postępować władze uniwersytetu, dodała: „Swoboda wypowiedzi musi odbywać się w granicach prawa”.