Triumfator olimpijskiego wyścigu panczenistów na 1500 m od 10 lat jest zawodowym strażakiem. Aspirant Bródka obecnie pełni rolę zastępcy dowódcy zmiany w jednostce Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, gdzie podczas nieobecności dowódcy kieruje działaniami dziewięcioosobowego zastępu. Jak przyznał, w ostatnich dniach – z uwagi na trwający w kraju stan epidemii – codzienna praca strażaków wygląda inaczej, głównie z powodu większych środków ostrożności przy niesieniu pomocy obywatelom i wspieraniu innych służb w walce z koronawirusem.
Dodał, że niektóre interwencje, jak np. uwolnienie z domu osoby, która może być potencjalnym nosicielem wirusa, wymagają wielu dodatkowych zabezpieczeń m.in. w postaci kombinezonu ochronnego, co pozwala zmniejszyć ryzyko zakażenia. Tłumaczył, że ratownicy muszą zachować wszelkie środki ostrożności, ponieważ w przypadku zakażenia koronawirusem nawet jednego strażaka, z dalszych działań może na dłuższy czas zostać wykluczony cały zespół.
Jednostka Bródki wspierała już też służby medyczne, m.in. przygotowując mobilną izbę przyjęć w szpitalu w Łowiczu.
Mistrz olimpijski pracuje na 24-godzinnych dyżurach. Jak zapewnił, strażacy są gotowi do wspierania walki z koronawirusem, ale wskazał, że na pierwszej linii frontu jest służba zdrowia.
35-letni panczenista Błyskawicy Domaniewice ma nadzieję, że trwająca w kraju epidemia nie przekreśli jego planów powrotu do ścigania się na zawodach międzynarodowych. Bródka zrezygnował ze startów w zakończonym niedawno przedwcześnie sezonie, lecz zapowiedział, że nie kończy kariery i wróci jeszcze na tor.
“Sprawność fizyczna jest wpisana w zawód strażaka. Dlatego cały czas staram się być w dobrej formie. Mój cel powrotu do sportu jest wciąż aktualny i zacząłem przygotowania do nowego sezonu, choć teraz trudno powiedzieć, jak on będzie wyglądał. Oczywiście ze względów bezpieczeństwa trenuję sam, przede wszystkim jeżdżąc na rowerze” – wspomniał rekordzista Polski na 1000 i 1500 m