ŚwiatMeksyk w ogniu protestów. Starcia z policją, ponad 120 rannych po demonstracjach przeciwko rządowi

Meksyk w ogniu protestów. Starcia z policją, ponad 120 rannych po demonstracjach przeciwko rządowi

W sobotę ulice stolicy Meksyku zamieniły się w arenę gwałtownych starć. Tysiące ludzi wyszło na ulice miasta Meksyk, by zaprotestować przeciwko rosnącej przemocy, bezkarności karteli narkotykowych i polityce prezydent Claudii Sheinbaum. Protesty szybko wymknęły się spod kontroli – rannych zostało co najmniej 120 osób, w tym aż 100 funkcjonariuszy policji.

Meksyk
Meksyk
Źródło zdjęć: © archiwum ipolska24.pl | redakcja ipolska24.pl

Według lokalnych władz, demonstracje miały charakter ogólnokrajowy – do podobnych marszów doszło w kilku dużych miastach. W stolicy tłum zebrał się pod Pałacem Narodowym, siedzibą prezydent Meksyku. Część protestujących zdołała zdemontować metalowe bariery zabezpieczające budynek. W odpowiedzi policja użyła gazu łzawiącego i pałek, co doprowadziło do gwałtownych starć.

Szef miejskiego biura bezpieczeństwa, Pablo Vázquez, potwierdził zatrzymanie 20 osób, którym postawiono zarzuty rozboju i napaści na funkcjonariuszy.

"Wszyscy jesteśmy Carlosem Manzo"

Demonstracje zostały zainicjowane przez młodzieżowe grupy pokolenia Z, które zyskały poparcie obywateli oburzonych serią brutalnych przestępstw. Głównym punktem zapalnym stało się zabójstwo burmistrza miasta Uruapan – Carlosa Manzo, postrzelonego 1 listopada podczas obchodów Dnia Zmarłych.

Manzo był znany z otwartej krytyki karteli narkotykowych i apelował o zdecydowane działania wobec zorganizowanej przestępczości. Na ulicach protestujący nieśli transparenty z napisem "Wszyscy jesteśmy Carlosem Manzo", wielu z nich miało na głowach kowbojskie kapelusze – symbol lokalnej społeczności i samego burmistrza.

– Manzo był jednym z nielicznych polityków, którzy odważyli się mówić prawdę o przemocy karteli. Jego śmierć to dla nas sygnał, że nikt nie jest bezpieczny – powiedział jeden z uczestników demonstracji cytowany przez "El Universal".

Prezydent odpowiada: "Marsze finansuje prawica"

Prezydent Claudia Sheinbaum oskarżyła organizatorów protestów o powiązania z opozycją. Jej zdaniem marsze są finansowane przez prawicowych polityków, którzy próbują zdestabilizować kraj.

– Szanujemy wolność słowa i prawo do protestu, ale ludzie powinni wiedzieć, kto stoi za tymi demonstracjami – powiedziała Sheinbaum podczas konferencji prasowej. – Nie chcemy, aby młodzi ludzie byli wykorzystywani do politycznych gier.

Prezydent podkreśliła, że rząd konsekwentnie prowadzi walkę z przestępczością, zwłaszcza z handlem fentanylem – problemem, który od lat budzi niepokój również w Stanach Zjednoczonych. Mimo to coraz więcej Meksykanów zarzuca jej bezradność wobec przemocy, która w ostatnich miesiącach przybrała na sile.

Wysokie poparcie, ale rosnące napięcie

Claudia Sheinbaum, która objęła urząd niecały rok temu, wciąż cieszy się ponad 70-procentowym poparciem społecznym. Jednak seria brutalnych przestępstw – w tym morderstwo Manzo – podkopała zaufanie do władz i rozpaliła gniew obywateli.

Na arenie międzynarodowej również nie brakuje napięć. Kilka dni temu peruwiański Kongres uznał Sheinbaum za "personę non grata", po tym jak Meksyk udzielił azylu byłemu premierowi Peru oskarżonemu o próbę zamachu stanu.

Kraj na granicy wybuchu

Eksperci ostrzegają, że Meksyk znalazł się w punkcie krytycznym – między narastającą falą przemocy a próbami utrzymania społecznego porządku. Rząd odrzuca pomysł powrotu do tzw. "wojny z narkotykami", którą wcześniej prowadzili jego poprzednicy, uznając ją za nieskuteczną i krwawą.

Jednak coraz więcej Meksykanów twierdzi, że obecna strategia jest zbyt łagodna, a państwo traci kontrolę nad bezpieczeństwem.

W sobotni wieczór, gdy w stolicy opadły opary gazu łzawiącego, na murach Pałacu Narodowego pozostały napisy: "Dość przemocy""Sprawiedliwość dla Manzo".

To nie był tylko protest – to był krzyk gniewu narodu, który coraz głośniej domaga się odpowiedzi.

Wybrane dla Ciebie