Marsylia w stanie psychozy. Dzieci wciągane do narkotykowych gangów, a przemoc wymyka się spod kontroli
We Francji narasta panika po serii brutalnych zbrodni związanych z marsylskimi gangami narkotykowymi, których ofiarami coraz częściej padają dzieci. Wstrząsającym symbolem kryzysu stała się śmierć 15-letniego Adela – jego zwęglone ciało znalazły w drodze do szkoły inne dzieci. Chłopiec został zastrzelony, a następnie podpalony – według śledczych był to "komunikat" w gangsterskich porachunkach.
To tylko jedna z wielu zbrodni ostatnich miesięcy. Wojna o rynek narkotykowy w Marsylii eskaluje, a media społecznościowe – zamiast odstraszać – coraz częściej są narzędziem rekrutacji i zastraszania. Policja, politycy i organizacje społeczne mówią o zbiorowej traumie, która opanowała miasto.
"Nie ma już zasad. Młodzi zabijają bez powodu"
Członkowie gangów twierdzą, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. – Teraz panuje anarchia. Szefowie wykorzystują nastolatków, płacą im grosze, a oni zabijają bez powodu – mówi młody gangowiec, który prosi o pseudonim "Nieśmiertelny". Podciąga koszulkę i pokazuje blizny po czterech kulach – pamiątkę po próbie zamachu.
Według francuskiego Ministerstwa Sprawiedliwości liczba nieletnich uwikłanych w handel narkotykami wzrosła czterokrotnie w ciągu ośmiu lat. Mohamed Benmeddour, lokalny aktywista, ostrzega: – Dzieci mają 13–14 lat i stoją na czatach albo rozprowadzają narkotyki. Widzą zwłoki niemal na co dzień. Śmierć przestaje robić na nich wrażenie.
Zabójstwo stażysty policji punktem zwrotnym
Psychologiczną granicą dla wielu mieszkańców było zabójstwo 20-letniego policjanta-stażysty Mehdiego Kessaciego – młodego człowieka bez żadnych powiązań ze światem przestępczym. To jego starszy brat, Ahmed, znany działacz antygangowy, miał być prawdziwym celem.
– Żyjemy w stanie ciągłej psychozy. Wiedzieliśmy, że jesteśmy na celowniku, ale od pandemii wszystko wymknęło się spod kontroli – mówi Ahmed Kessaci, dziś objęty ochroną policji.
"Bombardowania policyjne" i wojna o kontrolę nad cités
Marsylia, w której według szacunków nawet 20 tysięcy osób działa w przemyśle narkotykowym, stała się polem bitwy. Dominujący obecnie gang – DZ Mafia – działa jak franczyza. Zatrudnia nastolatków, imigrantów i osoby z biednych dzielnic, które rywalizują ze sobą brutalnie i bez skrupułów.
Policja odpowiada masowymi akcjami zwanymi "bombardowaniem" – wjazdami uzbrojonych oddziałów do dzielnic o wysokiej przestępczości. Podczas jednej z takich akcji funkcjonariusze znaleźli w piwnicy dziesiątki opakowań po narkotykach. Zatrzymany 18-latek błagał o pomoc – twierdził, że został zmuszony do pracy dla gangu.
– Młodzi są zwabiani obietnicą 200 euro dziennie. A kończą zastraszeni, pobici, czasem martwi – mówi prokurator Marsylii Nicolas Bessone. Dodaje, że przestępczość przeszła do internetu: handel, dostawy i rekrutacja przeniosły się na TikToka i komunikatory.
Politycy ostro się spierają: stan wyjątkowy czy walka z ubóstwem?
Część polityków, zwłaszcza z prawicy, domaga się zaostrzenia przepisów imigracyjnych i wprowadzenia stanu wyjątkowego. – Musimy przywrócić autorytet państwa – mówi Franck Alissio z Zjednoczenia Narodowego, łącząc problem z wysoką liczbą imigrantów.
Eksperci i prawnicy odpierają te tezy jako uproszczone i szkodliwe. – RN wykorzystuje strach ludzi. Przemoc dotyka wszystkie społeczności – podkreśla jedna z adwokatek, która zrezygnowała z reprezentowania ofiar w obawie o życie.
"To dzieci z marzeniami, które nie wybrały przemocy"
Lokalny pisarz i badacz przestępczości Philippe Pujol uważa, że wzrost brutalności jest wynikiem dekad zaniedbań, ubóstwa i braku realnej strategii społecznej. – Policyjne naloty leczą objawy, nie chorobę. Ubóstwo jest potworem, który karmi te gangi – mówi.
Podkreśla też, że młodzi gangsterzy wciąż są przede wszystkim dziećmi: – W grupie są agresywni. Ale gdy porozmawiać z nimi sam na sam, widać, że mają marzenia i nie chcą tej przemocy. System ich pożera.
Marsylia szuka odpowiedzi
Miasto stoi dziś na granicy paranoi i desperacji. Mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku, a rodziny drżą o dzieci, które są najbardziej narażone na werbunek.
Wobec rosnącej brutalności wszyscy zgadzają się tylko co do jednego: Marsylia potrzebuje natychmiastowych rozwiązań. Pytanie brzmi, czy będą to kolejne represje policyjne, czy wreszcie długofalowa walka z korzeniami problemu – ubóstwem, wykluczeniem i brakiem perspektyw, które popychają dzieci prosto w ramiona gangów.