Brexit znów na tapecie! Londyn i Bruksela wracają do stołu – ale tym razem gra toczy się o coś więcej niż ryby i sądy
Po latach ciszy, temat Brexitu ponownie trafia na czołówki europejskich mediów. Choć Wielka Brytania formalnie opuściła Unię Europejską w 2020 roku, obie strony wracają do rozmów. Tym razem chodzi jednak nie o rozwód, lecz o redefinicję relacji w świecie, który – jak sami dyplomaci przyznają – "stał się zimniejszy i bardziej nieprzewidywalny".
Brexit w cieniu wojny i geopolitycznych napięć
"Na zewnątrz panuje zimny świat. Musimy się trzymać razem" – stwierdził anonimowy dyplomata UE, odnosząc się do nowych realiów bezpieczeństwa w Europie. Inwazja Rosji na Ukrainę, zmniejszone zaangażowanie USA w europejską obronność i wzrost globalnych napięć sprawiają, że zarówno Londyn, jak i Bruksela szukają sposobów na zacieśnienie współpracy – szczególnie w zakresie bezpieczeństwa i obrony.
Nie chodzi jednak o powrót do dawnych struktur. Londyn stanowczo zapowiada, że nie zamierza przywracać trzech kluczowych filarów członkostwa w UE – unii celnej, jednolitego rynku ani swobody przepływu osób. Ale nawet bez tych elementów, jak podkreślają eksperci, przestrzeń do negocjacji i zmian jest spora.
Powrót do znanych fraz i starych sporów?
Choć rozmowy toczą się głównie za zamkniętymi drzwiami, media donoszą o powrocie dobrze znanych z czasów Brexitu haseł: "suwerenność", "sądy", "ryby" i "gotówka". Negocjatorzy ze strony Wielkiej Brytanii – Nick Thomas-Symonds i Michael Ellam – mają na nowo próbować wypracować z UE zestaw dostosowanych do współczesności zasad współpracy.
Po stronie unijnej słychać, że obowiązuje stare motto negocjacji: "Nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie zostanie uzgodnione" – co może oznaczać kolejne tygodnie politycznego przeciągania liny.
O czym rozmawiają? I po co?
Zakres zmian ma być ograniczony, ale znaczący. Chodzi m.in. o:
- wzmocnienie współpracy w zakresie bezpieczeństwa i wywiadu,
- ułatwienia handlowe na granicach,
- aktualizację zapisów dotyczących transportu, usług i badań naukowych,
- i – co nie jest oficjalnie potwierdzone, ale coraz częściej się pojawia – mechanizmy współpracy wojskowej.
Dla Wielkiej Brytanii może to być sposób na odzyskanie wpływów w Europie bez formalnego powrotu do unijnych struktur. Dla Unii – szansa na solidniejszy front w obliczu globalnych zagrożeń.
Brexit 2.0?
Choć żadne z państw nie używa tego określenia, niektórzy komentatorzy mówią o "Brexicie 2.0" – czyli próbie dostosowania starych ustaleń do nowego świata. Bo świat 2024 roku, jak zgodnie przyznają zarówno politycy, jak i urzędnicy, różni się diametralnie od tego z 2016 czy 2020 roku. W tym kontekście polityczna narracja się zmienia – coraz częściej nie chodzi już o "wyjście" z Unii, ale o znalezienie nowej równowagi.