Walczy o kontakt z synem, rodzina zastępcza jej to utrudnia. “Kamil bardzo tam cierpi”

„Próbuje odzyskać kontakt z synem, ale rodzina zastępcza nie dopuszcza jej do dziecka, nie pomaga też pomoc społeczna”, z apelem o wsparcie samotnej 34-latki zwróciła się do Uwagi! grupa kobiet z warszawskiej Woli.

Półtora roku temu na świat przyszedł syn pani Angeliki. Dziecko urodziło się w więzieniu. Kobieta została skazana za to, że była tzw. słupem. Za poświadczenie nieprawdy w bankach spędziła w więzieniu 12 miesięcy. Ci, dla których wzięła kredyt, uniknęli kary.

Sąd, jeszcze podczas pobytu kobiety w zakładzie karnym, ograniczył jej prawa rodzicielskie. Pani Angelika, nie chcąc stracić kontaktu z synem, wskazała swoją krewną jako osobę, która ma się stać matką zastępczą jej synka. Dziś żałuje tej decyzji.

– Uważam, że Kamil w tej rodzinie bardzo cierpi, że jest nieszczęśliwy. Nie chcę, żeby tam został. Była taka zgoda na początku, natomiast na dzisiaj jej nie ma – podkreśla kobieta. I dodaje: – Chciałabym, żeby ktoś to dostrzegł, przeczytał skargi. Żeby sprawdził, czy Kamil ma odpowiednie warunki, bo ich nie ma. Nie ma tam jak biegać, nie ma miejsca, nie mają dla niego czasu. Dlaczego więc ma tam przebywać?

Sąd zdecydował, że pani Angelika może spotykać się ze swoim synkiem trzy razy w tygodniu i w jeden weekend w miesiącu. Tak było do października ubiegłego roku. Wtedy pracownica centrum pomocy rodzinie miała zakomunikować jej, że rodzina zastępcza nie zgadza się na jej spotkania z dzieckiem.

Również wtedy w obronie Angeliki stanęła grupa kobiet, które są sąsiadkami rodziny zastępczej.

– Ona bardzo chciała być z tym dzieckiem, tylko panie jeździły do zakładu i namawiały ją, że jak wyjdzie z więzienia, to i tak jej dziecka nie dadzą, że pozbawią całkowicie praw – mówi pani Małgorzata.

– Dała im dziecko, myślała, że wszystko się ułoży i stanie na nogi. Będzie normalnie widywała się z dzieckiem, a w rzeczywistości ona idzie do dziecka i ma zamknięte drzwi – wskazuje pani Marlena.

Kobiety, które wstawiły się za panią Angeliką sugerują, że rodzina, która opiekuje się dzieckiem, może mieć w tym interes.

– Już starają się o mieszkanie, dzieciaka na stałe i pieniądze – mówi pani Jadwiga.

– Do OPS-u zgłaszałyśmy skargi na panie, które wzięły dziecko. Ale jest cisza. Pisałyśmy do sądu, w jakim domu przebywa, bo to jest dom, w którym mieszkają bardzo agresywni ludzie. A pani Barbara jest wyjątkowo agresywna. Agresywna do sąsiadów i wszystkich. Ale jest cisza, z każdej strony jest cisza – dodaje pani Aleksandra.

Pani Angelika, po wyjściu na wolność, podjęła pracę. Spłaca zaciągnięte kredyty i leczy się z choroby alkoholowej. Nie pije od ponad dwóch lat. 

– Z tym, że nie piję, czuję się bardzo dobrze. Mam dobre samopoczucie, nie mam bólów głowy. Czuję się dzięki temu lepszym człowiekiem. Nie piję przede wszystkim dla mojego synka – mówi.

Wkrótce w Uwadze! druga część reportażu o historii pani Angeliki.