Trwa operacja usuwania skutków katastrofy ekologicznej na Syberii. Tysiące ton paliwa zatruło rzeki i jeziora

Na Syberii trwa operacja usuwania skutków wycieku paliwa z elektrowni w Norylsku. Ponad 20 tys. ton oleju napędowego zatruwa okoliczne rzeki, jeziora, a nawet Morze Karskie. Wydarzenie zostało określone mianem bomby ekologicznej, porównywanej do katastrofy elektrowni jądrowej w Czernobylu.

Według rosyjskiego Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych (EMERCOM) od początku czyszczenia zebrano ponad 30 tys. metrów sześciennych ropy naftowej.

W akcji bierze udział ponad 700 osób oraz 300 maszyn.

Do wycieku doszło pod koniec maja. Ze zbiornika w elektrowni w Norylsku wypłynęło 21 tysięcy ton oleju napędowego, część trafiło do pobliskich gruntów, ponad dwie trzecie do rzek i ich dopływów, powodując największe skażenie w historii tej części Arktyki.

Awaria to efekt globalnego ocieplenia i roztapiania wiecznej zmarzliny – tłumaczą władze koncernu Nornikiel, do którego należy elektrownia. Zamrożony grunt stanowił fundament wszystkiego co tu zbudowano, od domów stojących na palach, po rurociągi, czy właśnie zbiorniki.