Dorota zaginęła 7 lat temu. Zwłoki znaleziono w domu, do którego przeprowadził się jej mąż
Po siedmiu latach poszukiwań potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Okazało się, że Dorota, młoda Polka, która zaginęła w Niemczech, nie żyje. Zwłoki kobiety znaleziono w domu, do którego przeprowadził się jej mąż z synem i nową partnerką.
Niemiecka policja odnalazła zwłoki zaginionej Doroty
– Szukaliśmy jej wszędzie. Chodziliśmy po lasach i żwirowniach, bunkrach. Nigdzie nie było ciała – mówi pani Joanna, zaangażowana w poszukiwania Polki. Pod koniec sierpnia, niemiecka policja odnalazła zwłoki Doroty w nowym domu jej męża.
– Kochała go, miała 17 lat jak wyszła za mąż. Jak można kogoś zabić, spakować do worka i trzymać na strychu? – pyta poruszona pani Joanna.
Matka Doroty twierdzi, że początku nie miała wątpliwości, kto stoi za morderstwem jej córki. Mimo to, żeby utrzymać kontakt z wnukiem – ona oraz cała jej rodzina spotykali się z Manfredem. – Dwa dni po morderstwie Dorotki, on klęczał przede mną na kolanach i patrzył prosto w oczy i przysięgał, że nic Dorotce nie zrobił. Jakim on jest człowiekiem? – denerwuje się pani Barbara.
Zaginięcie Polki w Niemczach
Dorota zaginęła w październiku 2016 roku. Z relacji jej męża wynikało, że para pokłóciła się i kobieta wyszła z domu i zaginęła bez śladu. O sprawie dużo mówiły niemieckie media, a lokalna policja rozpoczęła śledztwo, w którym Manfred był jedynym podejrzanym. Nie miała jednak żadnego dowodu potwierdzającego przypuszczenia rodziny.
– Wiedziałam, że jeżeli nie będziemy tego nagłaśniać i nie będziemy jej szukać, to policja… Policja i tak już po pół roku zawiesiła śledztwo i przestali jej szukać – zwraca uwagę pani Joanna.
Pani Joanna mieszka w Niemczech już od wielu lat i jest jedną z osób, która najbardziej zaangażowała się w to, żeby odnaleźć Dorotę. Założyła grupę na Facebooku, gdzie zbierano na przykład fundusze na poszukiwania Doroty, czy na wynajęcie prywatnego detektywa.
– Nie mieszkamy w Berlinie czy innej metropolii, żebyśmy mieli tutaj zaginięcia czy morderstwa. Nie ma tego tutaj. To nie było możliwe, żeby ona wyszła z domu i rozpłynęła się w powietrzu – podkreśla kobieta.
– Dorotka nigdy, przenigdy nie zostawiłaby syna. On był dla niej całym światem. Dorotka była bardzo rodzinna. Zawsze trzymaliśmy się razem – mówi matka zamordowanej Doroty. I dodaje: – Wołała o pomoc, a myśmy nie mogli jej pomóc. Nie mogliśmy nic zrobić.
W poszukiwaniach Doroty uczestniczył prywatny detektyw
Detektyw Arkadiusz Andała zajął się sprawą zaginięcia Doroty na zlecenie członków polonijnych grup facebookowych, które zaangażowały się w odnalezienie kobiety. Trzykrotnie spotykał się z Manfredem i nagrywał te rozmowy. – Prowadziła podwójne życie. I moje przypuszczenie jest takie, że albo czeka, aż się psychicznie wykończę albo policja mnie zamknie – mówił Manfred.
– Zwodził nas. Było widać, że nie jest chętny do spotkania, co było zastanawiające, bo przecież mąż zaginionej żony, nawet jeżeli jest z nią skonfliktowany, a nie ma nic wspólnego z jej zaginięciem, to będzie zainteresowany odnalezieniem matki swojego dziecka – zaznacza Arkadiusz Andała.
Kim byli zaginiona Dorota i jej mąż Manfred?
Dorota pracowała w pizzerii, a Manfred jako robotnik przy wykańczaniu wnętrz. Urodził się w Polsce, ale mając kilka lat, wyjechał z rodzicami do Niemiec. Z wypowiedzi rodziny i znajomych wynika, że w małżeństwie Doroty nie układało się dobrze. Młoda kobieta dwukrotnie odchodziła od męża, ale ostatecznie wracała.
– Manfred był o Dorotkę bardzo zazdrosny. Ona była bardzo ładną kobietą i dbała o siebie. To była chorobliwa zazdrość. Jak jechała do swojej siostry, to dzwoniła i mówiła: „Mamusiu, wiesz co zrobił Manfred? Podłożył mi do torebki GPS”. Przecież normalny człowiek tak się nie zachowuje, nie robi czegoś takiego – uważa pani Barbara.
Zdaniem matki Doroty motywem zbrodni była chęć odejścia jej córki od męża. – Powiedział jej: „Jak ja cię nie będę miał, to nie będzie miał nikt” – przywołuje pani Barbara.
– Już w pierwszych dniach działań prowadzonych przez nas na terenie Niemiec nabraliśmy przekonania graniczącego z pewnością, że zabił ją Manfred – mówi detektyw Arkadiusz Andała. I dodaje: – Gdyby w 2016 roku niemiecki wymiar sprawiedliwości nie dysponując żadnym materiałem dowodowym nie postawił zarzutu morderstwa Manfredowi G. a jedynie przesłuchał go w charakterze świadka i zwolnił, to prawdopodobnie Manfred G. popełniłby wiele błędów i sprawa nie musiałaby trwać 7 lat, a dwa tygodnie.
Mąż Doroty przeprowadził się do nowego domu
Niemiecka policja jednak wciąż obserwowała Manfreda, który dwa lata temu wyprowadził się z synem i nową partnerką do innego domu. To, co zwróciło uwagę śledczych to fakt, że Manfred – pomimo kłopotów finansowych, nie przestał wynajmować poprzedniego domu, tego w którym przed laty doszło do kłótni z Dorotą, po której miała zaginąć.
– Zadzwoniła do mnie koleżanka i mówi: „Halinka, tam się coś dzieje. Wokół tego domu jest pełno policji”. Powiedziała, że chyba on się zabił i zabił syna. A potem okazało się, że to są zwłoki Dorotki – opowiada pani Halina, przyjaciółka rodziny Doroty.
– Teraz już wiem, że nigdy nie zobaczę jej żywej. Nigdy jej nie przytulę, ani ona się nie przytuli, nie usłyszę jej śmiechu… przepraszam, to wszystko teraz do nas wróciło – mówi pani Barbara.
Po znalezieniu zwłok Doroty aresztowano Manfreda jako głównego podejrzanego w tej sprawie. Ich 14-letni syn trafił do rodziny zastępczej. – Wiem, że wnuczek bardzo ciężko to przeżył. Przez te wszystkie lata, to był dla niego jeden wielki stres. Można powiedzieć, że jednego dnia stracił i mamę, i tatę – mówi pani Barbara. – On uzmysłowi sobie, że matka, która według ojca miała go porzucić, została przez ojca zabita. To już samo w sobie jest dramatem. Kolejnym – zwraca uwagę Arkadiusz Andała.
Manfred zamieszany w sprawę śmierci dziecka?
Kolejnym, bo rodzina Doroty nie może wykluczyć, iż Manfred zamieszany był w sprawę śmierci siedmiomiesięcznego dziecka, które urodziła Dorota w 2010 roku. – Zadzwoniła do mnie Dorotka, była chyba 5 rano. Strasznie płakała i krzyczała do telefonu, że syn nie żyje. Że znalazł go Manfred. Nawet sama Dorotka podejrzewała później, że mógł go Manfred udusić. Myśmy to też podejrzewali – mówi pani Barbara. I dodaje: – Manfred podejrzewał, że synowie to nie są jego dzieci.
Mężczyzna czeka na proces w więzieniu w Akwizgranie. – Jak można żyć z czymś takim, funkcjonować, chodzić do pracy i wychowywać syna i w komórce trzymać moją córkę, a spać z inną kobietą. Jakim trzeba być człowiekiem? Chcę, żeby on odpowiedział za to co zrobił, a jego dalszy los mnie nie interesuje – mówi pani Barbara.