ŚwiatChińska "wiza K" wywołuje burzę. Indie porównują ją do amerykańskiej H-1B, a Chińczycy obawiają się konkurencji

Chińska "wiza K" wywołuje burzę. Indie porównują ją do amerykańskiej H‑1B, a Chińczycy obawiają się konkurencji

Nowa inicjatywa wizowa Pekinu, mająca przyciągnąć zagranicznych specjalistów z obszarów STEM, stała się tematem gorących dyskusji zarówno w Chinach, jak i w Indiach. "Wiza K", która weszła w życie w tym tygodniu, początkowo przeszła bez większego echa. Wszystko zmieniło się, gdy indyjski portal nazwał ją "chińską wizą H-1B", odwołując się do popularnego w USA programu, z którego od lat najczęściej korzystają właśnie Hindusi.

hindus
hindus
Źródło zdjęć: © archiwum ipolska24.pl | redakcja ipolska24.pl

Porównanie sprawiło, że program znalazł się w centrum uwagi. Chińscy internauci zaczęli wyrażać obawy, że napływ zagranicznych absolwentów uczelni i badaczy może zwiększyć presję na lokalnym rynku pracy, gdzie i tak nie brakuje wykwalifikowanych kandydatów. W komentarzach pojawiały się głosy o "nadwyżce krajowych talentów", a także wątpliwości, czy obcokrajowcy poradzą sobie z barierą językową i restrykcyjnym systemem politycznym w Państwie Środka.

Nie zabrakło także ksenofobicznych uwag wymierzonych w obywateli Indii – co skłoniło państwowe media do reakcji. "Global Times" podkreślił, że program ma być szansą na pokazanie bardziej otwartych Chin, a "People’s Daily"przestrzegł przed "fałszywym przedstawianiem" wizy K, które może wprowadzać opinię publiczną w błąd.

Na razie szczegóły nowego rozwiązania są niejasne. Pekin ogłosił, że wiza dotyczy osób z wykształceniem wyższym w naukach ścisłych, technologii, inżynierii czy matematyce, a także badaczy i wykładowców. Ma ułatwiać wjazd i pobyt w Chinach, zapewniając elastyczność w zakresie liczby wjazdów czy długości pobytu – co odróżnia ją od standardowych wiz pracowniczych. Kluczowe pytanie, czy faktycznie pozwoli na legalne zatrudnienie, pozostaje bez odpowiedzi.

Eksperci zauważają, że wprowadzenie wizy K zbiega się w czasie z zaostrzeniem zasad programu H-1B w USA przez administrację Donalda Trumpa oraz wzrostem kosztów aplikacyjnych. To daje Chinom okazję, by przyciągnąć część zagranicznych talentów, szczególnie tych zniechęconych do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.

Jednocześnie wskazuje się na istotne ograniczenia – bariery językowe, brak otwartego klimatu politycznego i wątpliwości, czy w tak kontrolowanym środowisku znajdzie się przestrzeń dla kreatywności i innowacji.

Wiza K ma więc pokazywać globalne ambicje Chin, ale też ujawnia rosnące napięcia wewnętrzne. Z jednej strony Pekin chce przyciągać naukowców i przedsiębiorców z zagranicy, z drugiej – coraz głośniej brzmią obawy samych Chińczyków, że konkurencja o miejsca pracy stanie się jeszcze ostrzejsza.

chinyindiewiza

Wybrane dla Ciebie