Upozorował swoje porwanie, by ukryć przed żoną powód wyjazdu. Warszawscy policjanci zatrzymali 43-letniego Holendra

Policjanci z Mokotowa zatrzymali 43-letniego Holendra, który próbował upozorować swoje porwanie. – Zrobił to, bo chciał usprawiedliwić przed żoną swój nagły przyjazd do Polski – poinformował Robert Koniuszy, rzecznik mokotowskiej komendy.

Z zebranego materiału wynikało, że za nagłym powodem wyjechania mężczyzny z kraju i za historią o jego porwaniu stała relacja sercowa, o której nie chciał mówić wprost

wyjaśnił Koniuszy.

43-letni obywatel Holandii postawił na nogi wszystkie polskie służby. W niedzielę (26.05) rano przyszedł na mokotowską komendę. Stanął przy okienku i powiedział, że został porwany. Mężczyzna relacjonował, że kiedy był w Holandii, do jego volvo miało wsiąść trzech mężczyzn, najprawdopodobniej narodowości rosyjskiej lub ukraińskiej, którzy kazali mu jechać przed siebie. Podejrzani mieli przewozić ze sobą torby z narkotykami.

Obcokrajowcowi miało udać się uwolnić dopiero w Warszawie, kiedy jego rzekomi porywacze kazali mu się zatrzymać w pobliżu jednego z hoteli.

Policjanci rozpoczęli szereg procedur, m.in. powiadomili Komendę Główną Policji, Europol, ambasadę Holandii i zabezpieczyli samochód, żeby zdjąć odciski palców oraz ślady zapachowe.

Kiedy do polskich funkcjonariuszy zaczęły spływać zdjęcia z monitoringu na autostradach i stacjach benzynowych, odkryli, że mężczyzna uśmiecha się w czasie jazdy i sam kieruje pustym samochodem.

– Mieliśmy więc uzasadniona podstawę, żeby uznać, że pan zawiadomił o niepopełnionym przestępstwie – powiedział Koniuszy. 43-latek długo jednak upierał się, że naprawdę został porwany. W końcu przyznał się, że wszystko wymyślił.

Holender stanie teraz przed polskim sądem. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.