Trump wycofuje cła, ale nie rezygnuje z agresywnej polityki handlowej
Administracja prezydenta Donalda Trumpa niespodziewanie wycofała nałożone wcześniej cła na Kanadę i Meksyk, jednak zespół Białego Domu podkreśla, że taryfy celne nadal pozostają kluczowym narzędziem polityki gospodarczej USA. Decyzja ta pojawiła się po gwałtownej reakcji rynków i sprzeciwie ze strony amerykańskiego biznesu.
Nagła zmiana stanowiska wobec Kanady i Meksyku
Wprowadzone wcześniej 25-procentowe cła na towary z Kanady i Meksyku zostały częściowo zniesione, jednak nadal obowiązują w przypadku produktów, które nie spełniają wymogów umowy handlowej wynegocjowanej przez Trumpa w jego pierwszej kadencji.
Eksperci zwracają uwagę, że zmiana ta może być jedynie taktycznym posunięciem, mającym na celu uspokojenie nastrojów wśród inwestorów i przedsiębiorców. Biały Dom zaznacza, że kolejne retorsyjne cła na inne kraje są w przygotowaniu, a szczegóły zostaną ogłoszone 2 kwietnia.
Cła jako narzędzie polityki Trumpa
Wysocy urzędnicy administracji Trumpa, w tym doradca ds. handlu Peter Navarro, podkreślają, że głównym celem taryf jest odbudowa amerykańskiego przemysłu i redukcja zależności od importu. Ich zdaniem presja na firmy skłania je do przenoszenia produkcji do USA, co przynosi długoterminowe korzyści dla gospodarki kraju.
"Zrozumieli przekaz" – powiedział Navarro w rozmowie z CNBC, sugerując, że firmy motoryzacyjne zaczęły inwestować w USA pod wpływem groźby taryf.
Sekretarz Skarbu Scott Bessent wskazał z kolei, że amerykańska polityka handlowa ma również wymiar geopolityczny. Stwierdził, że naciski USA zmusiły Niemcy do zwiększenia wydatków na obronność, co uznał za jedno z pierwszych "dużych zwycięstw" nowej strategii handlowej.
Konsekwencje i ryzyko eskalacji
Pomimo chwilowego wycofania niektórych ceł, Trump kontynuuje agresywną politykę wobec Chin. W ostatnich tygodniach podwyższono taryfy na cały chiński import do co najmniej 20%, a średnia efektywna stawka celna wynosi już 34%. Szczególnie dotknięte są branże pojazdów elektrycznych i stali, które muszą zmagać się z wyższymi kosztami importu.
Biały Dom nadal uważa taryfy za niezbędne narzędzie nacisku na partnerów handlowych, a ewentualne krótkoterminowe straty, np. wzrost cen dla konsumentów, traktuje jako akceptowalny koszt realizacji strategii.
– Dostęp do tanich towarów nie jest istotą amerykańskiego snu – powiedział Bessent, podkreślając, że priorytetem administracji jest budowa silnej, samowystarczalnej gospodarki.
Co dalej?
Mimo że na razie wyborcy Trumpa w większości popierają jego strategię, kluczowe dla jej powodzenia będą reakcje rynków oraz wpływ ceł na ceny konsumenckie. Przyszłe decyzje w zakresie polityki handlowej będą prawdopodobnie jednym z najważniejszych tematów w nadchodzących miesiącach, a ich konsekwencje mogą sięgać daleko poza granice USA.