Jak poinformował Krzysztof Olkowicz, obrońca, oskarżeni nie przyznają się do winy i złożyli wyjaśnienia.
O hodowli w Dobrczu zrobiło się głośno w lutym br. Małżeństwo sprzedawało szczeniaki między innymi buldoga francuskiego, yorka, maltańczyka, owczarka border collie, bulteriera, shih tzu oraz koty norweskie. Ceny sięgały 1500 złotych za sztukę. Placówką zainteresowały się służby, kiedy do Pogotowia dla Zwierząt zwrócił się zaniepokojony weterynarz. Leczył on jedno ze szczeniąt kupionych od hodowców. Działacze stowarzyszenia zadzwonili na policję i razem z funkcjonariuszami udali się do hodowli. Wywieziono w sumie 152 psy oraz 23 koty. Wszystkie czworonogi były chore, wychudzone, przestraszone i brudne. Wiele z nich nigdy nie wyszło poza ciasne klatki.