Produkują materiał na mundury dla Polski i NATO. “W styczniu jedna faktura za gaz przekroczy obroty naszej spółki”

Zakład włókienniczy w Konstantynowie Łódzkim, który wykańcza materiały na mundury dla sił obronnych Polski i NATO stoi przed groźbą zwolnień pracowników. Powód: rosnące ceny energii. Jak mówi właściciel przedsiębiorstwa, w styczniu cena za megawatogodzinę gazu ma skoczyć z 88 złotych do nawet 1600. Biznesmen apeluje o pomoc do rządu i opozycji.

Kamili Biliński, właściciel zakładu włókienniczego w Konstantynowie Łódzkim napisał do posła opozycji Dariusza Jońskiego “apel o pilne podjęcie przez rząd RP działań, których celem byłaby ochrona polskich podmiotów gospodarczych (…) przed upadłością spowodowaną niekontrolowanym wzrostem cen gazu ziemnego i energii elektrycznej”. W liście podkreślił, że jego firmę “należy rozpatrywać w kategoriach przemysłu strategicznego ze względu na obronność kraju”.

Joński opublikował apel w mediach społecznościowych, zwracając się do premiera Mateusza Morawieckiego.

Zakład Bilińskiego zajmuje się wykańczaniem materiałów włókienniczych, w tym dla przemysłu zbrojeniowego. – Wykonujemy co roku w granicach 50-60 zleceń dla struktur obronności Polski i NATO. Wchodzi w to szereg usług związanych z wykończaniem materiałów pod mundury – wyjaśnia przedsiębiorca.

By wykonywać takie zlecenia, trzeba mieć specjalne certyfikaty. Ale, jak mówi Biliński, problem polega nie tylko na wąskiej grupie certyfikowanych firm włókienniczych, ale liczbie firm włókienniczych w ogóle. – Zostało nas mało – przyznaje właściciel zakładu w Konstantynowie Łódzkim.

Tymczasem z powodu wzrostu cen gazu w Polsce i całej Unii Europejskiej, sytuacja w zakładzie jest dramatyczna i – jak przyznaje Biliński – liczą się już z ograniczeniem etatów.

– Mówimy tutaj o podwyżce z kwoty 88 złotych na megawatogodzinę za gaz. Od stycznia ta kwota wzrośnie nam do 1300-1600 złotych. Więc w styczniu jedna faktura PGNiG przekroczy obroty naszej spółki – wyliczył Biliński.

Obecnie firma zatrudnia około 280 pracowników. – Nadzieja jest. Walczymy do końca. Dotyczy się to wszystkich gałęzi przemysłu, dla których aspekt energetyczny jest istotnym kosztem. Możemy się obudzić w bardzo smutnej rzeczywistości na początku roku – przewiduje biznesmen.