Obserwatorzy uznali zwycięstwo prezydenta w wyborach w Kenii. W zamieszkach giną ludzie

Wzrosła liczba ofiar powyborczych zamieszek w Kenii. Według władz podczas działań policji zginęło co najmniej jedenaście osób. Opozycja uważa jednak, że są to zaniżone dane. Jej zdaniem, siły bezpieczeństwa mogły zabić nawet ponad 100 osób, w tym także dzieci.

Największe starcia trwają w Kisumu w zachodniej Kenii oraz stolicy kraju Nairobi. Wobec protestujących policja używa gazu łzawiącego i ostrej amunicji. Zgodę na stosowanie takich środków wydało tamtejsze MSW. Zdaniem szefa resortu Freda Matiangi demonstranci są bowiem przestępcami i należy postępować z nimi jak z kryminalistami. Mimo tych słów opozycja oznajmiła, że nie ulegnie presji i nie pozwoli się zastraszyć.

Zamieszki w Kenii wybuchły w piątek (11.08) wieczorem po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Według oficjalnych danych wygrał je urzędujący prezydent Uhuru Kenjatta. Opozycja skonsolidowana wokół obozu jego kontrkandydata Raili Odingi twierdzi jednak, że głosowanie zostało sfałszowane. Międzynarodowi obserwatorzy trzy dni temu oświadczyli, że wybory były uczciwe.