Norwegowie żyją w cieniu potencjalnej katastrofy. Czy grozi im tsunami?

Od niemal dwóch dekad mieszkańcy norweskiej gminy Stranda żyją z obawą, że ich spokojne życie może przerwać niszczycielska katastrofa naturalna. Wszystko przez górującą nad nimi Åkneset, której zbocza nieustannie się przemieszczają, zagrażając osunięciem skał do pobliskiego fiordu.

Naukowcy monitorują rosnącą szczelinę w wschodnim zboczu góry Åkneset, która każdego roku przemieszcza się o około 10 centymetrów. Eksperci ostrzegają, że jeśli dojdzie do gigantycznego osunięcia, miliony metrów sześciennych skał mogą spaść do fiordu, wywołując potężną falę tsunami. Ta z kolei mogłaby zalać okoliczne miejscowości, niszcząc domy, infrastrukturę i zagrażając życiu mieszkańców.

Według Larsa Haralda Blikry, kierownika sekcji w Norweskiej Dyrekcji Zasobów Wodnych i Energii, sytuacja na Åkneset jest poważna. „Obserwujemy niepokojące zmiany w górach. Tego typu zjawiska mogą być zwiastunem poważnych problemów” – ostrzega Blikra.

W 2016 roku norweska obrona cywilna przeprowadziła symulację, która wykazała, że potencjalne osunięcie 54 milionów metrów sześciennych skał mogłoby podnieść poziom wody w fiordzie o kilka metrów, a fala tsunami mogłaby osiągnąć nawet 80 metrów wysokości. Takie zdarzenie mogłoby dosłownie zmieść z powierzchni ziemi miejscowości położone w dolinach na końcu fiordu.

To nie pierwszy raz, kiedy mieszkańcy regionu stanęli w obliczu podobnego zagrożenia. W 1934 roku trzy miliony metrów sześciennych skał osunęło się do fiordu, powodując katastrofalną falę, która zalała okoliczne wsie. To tragiczne wydarzenie stało się inspiracją dla twórców filmu „Fala” z 2015 roku, który ukazuje możliwe skutki przyszłego osunięcia góry.

Geolodzy są jednak pewni, że przed osunięciem góra wyśle sygnały ostrzegawcze, które pozwolą na ewakuację mieszkańców. Specjalistyczne czujniki i instrumenty stale monitorują każdy ruch Åkneset, a plany awaryjne są już gotowe. „Jeśli chodzi o zdrowie i życie mieszkańców, czujemy się raczej bezpieczni. Niemniej jednak ewakuacja dużej liczby osób z małego obszaru to koszmar dla każdego burmistrza” – przyznaje Einar Arve Nordang, burmistrz Strandy.

Pomimo wszelkich starań, niektórzy mieszkańcy starają się nie myśleć o potencjalnym zagrożeniu. „Żyjemy 30-40 metrów nad poziomem morza. Jeśli fala osiągnie 90 metrów, znajdziemy się pod wodą. Nie możemy jednak żyć w ciągłym strachu. Tak się nie da” – mówi Olav Arne Merok, emeryt z Geiranger.

Chociaż naukowcy szukają sposobów na spowolnienie procesu osuwania się góry, nie ma gwarancji, że uda się uniknąć katastrofy. Wobec tego mieszkańcy Strandy pozostają w stanie niepewności, żyjąc na krawędzi potencjalnej tragedii, której skali trudno sobie wyobrazić.