Kacper odebrany dziadkom. “Filmik jest przerażający”

Łzy, krzyk dziecka i dramatyczne sceny rozdzielania przez policjantów babci i wnuka. Takie nagranie w sieci obejrzało blisko trzy miliony Polaków i szybko oceniono, kto jest dobry, kto zły i kto krzywdzi chłopca. Dlaczego je upubliczniono? Czy chłopcu naprawdę działa się krzywda i dlaczego dziadkowie nie chcieli przekazać wnuka pod opiekę jego mamie? O sprawie dowiedzieliśmy się przez #tematdlauwagi.

Robert i Bożena Tomczykowie to dziadkowie 10-letniego Kacpra, dla którego byli rodziną zastępczą. Sąd latem tego roku zdecydował, że chłopiec ma wrócić do swojej mamy, a rodzinę zastępczą rozwiązano. Dziadkowie nie zaakceptowali tej decyzji i mimo kilkunastu prób odebrania chłopca przez kuratorów, przez 6 miesięcy nie wydali dziecka. Doprowadziło to do siłowego odebrania Kacpra z udziałem policji.

Całą tę sytuację sfilmował dziadek i upublicznił w sieci.
Na nagraniu słychać płacz dziecka oraz wymianę zdań między dziadkami chłopca i służbami, które zajmują się odebraniem dziecka. – Proszę nas puścić! – słychać. – Pan ma serce? – pyta chłopiec policjanta i wczepia się rękami w babcię.

– Treści, które pani przed chwilą mówiła do Kacpra, to są treści, które noszą znamiona przemocy emocjonalnej – próbuje przekonywać jedna z kobiet, która brała udział w odebraniu dziecka. – Proszę pani, dziecko nie chce iść do matki, a wy go na siłę chcecie uszczęśliwić. Jak nie chce iść do matki, to go do bidula wrzucić, nie? – słychać głos pana Roberta. – Pani Tomczyk, ale w tym momencie przecież mamy sytuację taką, że państwo nie są prawnymi opiekunami – pada odpowiedź.

– Filmik jest dla mnie przerażający – przyznaje matka, której sąd przyznał opiekę nad synem. – Kacper, nie wiedząc, co go czeka, widząc zachowanie babci, po prostu jest przerażony. I on nie wie, co się z nim stanie – mówi. Według niej, gdyby dziadkowie wydali chłopca według postanowienia sądowego, do takiej sytuacji by nie doszło. – 5 lipca ostatni raz się widziałam z synem i się cieszył z tego, że pójdzie do mnie – twierdzi i dodaje, że w tej chwili syn nie chciał się z nią widzieć.

– On mnie trzymał, ja go trzymałam. “Babciu, nie oddaj mnie, babciu…” – tłumaczy pani Bożena. – Myślę, że każda kobieta by się tak zachowała, broniłaby tego dziecka – twierdzi pan Robert. – Każda matka by postąpiła jak ja – dodaje babcia chłopca.

Kiedy urodził się Kacper, jego rodzice byli jeszcze nastolatkami matka uczyła się technikum. Młodzi rodzice 1,5 roku mieszkali razem, a w opiece nad chłopcem pomagali dziadkowie. Kiedy związek się rozpadł, Kacper z ojcem zamieszkali u dziadków, a matka wróciła do swoich rodziców. Nie miała możliwości zabrać syna ze sobą.
– Zawsze będę siebie obwiniała, że byłam na tyle słabą osobą, że nie potrafiłam zawalczyć o własne dziecko – mówi matka chłopca i przyznaje, że przez pewien czas w życiu syna jej nie było. – Nigdy Kacpra nie zostawiłam – zastrzega jednak. Jak twierdzi, w młodości przerósł ją brak akceptacji i to, że “była od syna odsuwana”. Przyznaje, że po urodzeniu dziecka była niedojrzała.

– Nie było przy mnie takiej osoby, która by mną pokierowała. Jak się okazało, że jestem w ciąży, moi rodzice byli przerażeni. Tata zachorował, mama utrzymywała cały dom sama. Mam jeszcze dwójkę rodzeństwa, było ciężko – wspomina. – Mama na samym początku proponowała, że mi załatwi dom samotnej matki, że tam mi pomogą, będę chodziła do szkoły, będą się zajmować Kacprem, będę wracała i będę miała dziecko przy sobie – opowiada kobieta i dodaje, że zrozumiała to jako brak chęci pomocy. Jak twierdzi, wtedy właśnie wtedy padła propozycja ze strony rodziców ojca dziecka, że zaopiekują się chłopcem. – Nie dogadywałam się z ojcem Kacpra i przez to nie byłam wpuszczana do mieszkania, gdzie było moje dziecko – twierdzi.

Matka Kacpra ma dziś 28 lat. Dziadkowie wiedzieli, że stara się o odzyskanie praw do opieki nad synem. Sąd sprawdził, jak na przestrzeni lat wyglądały relacje chłopca z matką.
– To nie jest sytuacja, że matka zniknęła. To jest sytuacja, że te kontakty były po prostu rzadsze – zastrzega Beata Górszczyk z Sądu Okręgowego w Krakowie. – Sąd zapoznał się z dużą ilością materiałów dowodowych – mówi i pokazuje grube akta ze sprawy. – Matka nie jest osobą obcą dla dziecka, dziecko przebywało w jej domu wielokrotnie, nocowało. Jeszcze w 2015 roku, zanim wpłynęła sprawa do sądu, strony ugodą ustaliły sposób funkcjonowania dziecka. Dziecko przebywało na weekendy u mamy. Ta relacja z matką była bardzo dobra – twierdzi Beata Górszczyk i dodaje, że zasadne wydawało się rozwiązanie rodziny zastępczej, “bo przestała spełniać swoją funkcję, że matka jest zdatna do pełnienia swojej roli jako matka i jako opiekun dziecka”.

Dziadkowie nie zgodzili się z postanowieniem sądu, że to matka będzie teraz opiekowała się Kacprem. Złożyli apelację i zerwali kontakty chłopca z mamą. Dziadkowie zaczęli ukrywać wnuka i od września przestali posyłać go do szkoły.
– Całkiem inaczej sprawa by się potoczyła, gdyby sąd zechciał wysłuchać tego dziecka – uważa pan Robert.

– Dorośli powinni powściągnąć emocje – twierdzi psycholog kliniczny Ryszard Izdebski. Według niego pytanie o to, z kim powinno być dziecko, jest “niefortunnie postawione”. – To długotrwały proces, w którym sąd upewnił się, że miejsce u mamy nie jest złym miejscem. Gdyby te dwa miejsca ze sobą nie konkurowały, nie przeżywały tego rywalizacyjnie, to wtedy w ogóle by nie było problemu – tłumaczy. Według niego dziadkowie mogliby wtedy bez ograniczeń spotykać się z wnukiem i w żaden sposób stanowiłoby to zagrożenia dla matki dziecka. – Kolizja jest pozorna, chodzi raczej o nadwyrężoną ambicję, poczucie klęski. To nie jest merytoryczne i nie służy chłopcu, bo on teraz powinien być z mamą – mówi Ryszard Izdebski.

W internecie udostępniony został tylko fragment nagrania, który wzbudził olbrzymie emocje. Pojawiły się tysiące komentarzy, a internauci bardzo szybko zaczęli oceniać sytuację, krytykować zachowanie kuratorów i policji. Tysiące zgłoszeń otrzymaliśmy tez na #tematdlauwagi.

Matka Kacpra spotkała się z falą internetowego hejtu, jednak w tej publicznej dyskusji o zdanie nie pytano o ojca. Mężczyzna był w innym związku z którego ma córkę, dziś mieszka sam, nie zdecydował się samodzielnie wychowywać Kacpra, chcieliśmy z nim porozmawiać, ale wycofał się przed nagraniem.
– Jest załamany – mówi pani Bożena i przyznaje, że jej syn zawiódł. – Tak samo jak my, uważał że decyzja należy do Kacpra – twierdzi pan Robert.

– Bitwa trwa w ludziach, wewnątrz. Ona nie ustanie. Ale nie byłoby mądre ustępować przed tym, że dramatyczne nagranie ma wywołać falę hejtu, a fala hejtu ma utopić matkę. To okropne podejście – twierdzi Ryszard Izdebski. Zastrzega, że docenia starania dziadków chłopca, bo “to dla nich uczuciowy cios”. – Dorośli ludzie są dorośli przez to, że znoszą uczuciowe ciosy dla wyższego dobra – podsumowuje.

Trwający od pół roku konflikt między dorosłymi doprowadził do tego, że Kacper stracił zaufanie zarówno do matki, jak i dziadków. By uspokoić emocje, sąd postanowił umieścić chłopca w placówce wychowawczej. Opiekunowie podjęli starania, aby chłopiec nadrobił zaległości w szkole i zdążył zaliczyć zimowy semestr.