– Pojawiłam się, bo nie zgadzam się z tą polityką rządu. Jestem przeciwna temu, żeby młode dziewczyny umierały, żeby bały się być w ciąży – powiedziała jedna z protestujących.
Protest był reakcją na śmierć 33-letniej pani Doroty, która trafiła do szpitala w Nowym Targu (woj. małopolskie) po odpłynięciu wód płodowych w piątym miesiącu ciąży. Jak tłumaczy rodzina kobiety, nikt nie poinformował pacjentki ani jej męża, że szanse na utrzymanie ciąży są w takiej sytuacji nikłe. Kobieta zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego.