Znana blogerka znęcała się nad córką i groziła, że ją zabije?
Oliwia P. to młoda matka, której profil na Instagramie śledziły tysiące osób. Jej idealne, luksusowe życie okazało się fikcją. Do sieci trafiło szokujące nagranie, na którym słychać krzyki, płacz i znęcanie się nad dzieckiem.
To historia, która mocno poruszyła widzów UWAGI! Wielokrotnie zgłaszaliście nam facebookowy profil „Sprawa Oliwii P.” oznaczając go hasztagiem #tematdlauwagi.
„Nie chciałam tej ciąży, wiedziałeś o tym”. 24-letnia Oliwia i 40-letni Mariusz poznali się przez jeden z serwisów randkowych, który umożliwia znalezienie bogatego partnera. Para pobrała się w tajemnicy przed rodziną, po kilku miesiącach znajomości.
– Na początku opowiadał mi, że jest biznesmenem, że musi mieć kobietę na poziomie. Komplementował mnie, mówił, że widzi we mnie potencjał. Pytał, jaką firmą chciałabym pokierować. Podkreślał, że bardzo ważne jest dla niego bym była niezależna – wspomina Oliwia.
Kobieta przyznała się partnerowi do problemów zdrowotnych. – Powiedziałam mu, że jestem chora na bulimię. Nie chciał, żebym szła do psychiatry. Powiedział, że poradzimy sobie sami z tym problemem, że będzie mnie wspierał– dodaje.
Kiedy Oliwia była w ciąży, choroba nasiliła się. – W ciąży Oliwia w ogóle nie jadła, bo twierdziła, że córka zniszczy jej figurę. Zapowiedziała, że będzie najszczuplejszą kobietą w dziewiątym miesiącu ciąży w Polsce. Ważyła wtedy 54 kg – wspomina Mariusz.
Nasza reporterka spotkała się z kobietą, która była z Oliwią P. w szpitalu. – Położyli mnie z nią na sali. Weszłam tam nie jak do sali chorych, tylko jak do salonu kosmetycznego. Wszędzie porozrzucane były lakiery hybrydowe, zmywacze do paznokci, ubrania, ciuchy wyjściowe, buty. Kurier wchodził i wychodził. Lekarze, mówili jej, że ciąża jest zagrożona. Ona nie jadła. Przez cały dzień potrafiła zjeść tylko serek. Pielęgniarka podłączyła ją pod kroplówkę, którą ona od razu odłączyła po jej wyjściu. Powiedziała, że ona z tym leżeć nie będzie – wspomina kobieta. Po porodzie Oliwia zaczęła budować w sieci konto „instamatki”. W pięknym pokoju dziecięcym realizowała kolejne, wielogodzinne sesje z luksusowego życia mamy i córeczki.
– Moja żona ma tylko jedną pasję – Instagram, zakupy i robienie sobie setek zdjęć. Całymi dniami obrabiała zdjęcia i publikowała je, by pokazywać siebie i córkę w jak najlepszym świetle – mówi mąż blogerki. Profil Oliwii P. na Instagramie śledziło ok. 40 tysięcy osób. Kobieta na publikowanych przez siebie zdjęciach prezentowała się w roli zadowolonej, dobrze wyglądającej młodej matki.
Na początku września kobieta za pośrednictwem mediów społecznościowych zaapelowała o pomoc w odnalezieniu porwanej córeczki. Okazało się, że półtoraroczna Nela była w tym czasie z ojcem. Pan Mariusz pod nieobecność żony uciekł z domu. Wyjechał do innego miasta, mieszka w wynajętym apartamencie.
Także we wrześniu do sieci trafiły nagrania, na których słychać przeraźliwy płacz dziecka i krzyki dorosłych. – Przez 17 miesięcy żona znęcała się nad dzieckiem. Biła je, szarpała, wyzywała. Takich nagrań jest bardzo dużo – mówi pan Mariusz.
Mężczyzna sugeruje, że dziecko było dla jego żony dodatkiem do internetowego wizerunku blogerki. – Na początku spełniałem jej zachcianki. Ona stale chciała pieniędzy. Na buty, na ciuchy, żeby być najpiękniejszą na Instagramie. Tylko to się dla niej liczyło. Zawsze chciała się fotografować, stawać na ściankach. Nasza córka miała jej w tym pomóc – dodaje.
Oliwia P. twierdzi, że część opublikowanych w sieci nagrań została zrealizowana, gdy zaczęła odkrywać zdrady męża. Wtedy zachowywała się bardzo agresywnie, niszczyła jego samochody, wyposażenie mieszkania. Od początku wiedziała, że jest nagrywana. Mężczyzna często powtarzał, że ujawni zarejestrowane awantury i ją zniszczy.
– Zdechnij szmato! K… umrzyj w cierpieniach. Jeb… k… śmieciu – słychać na nagraniach, które udostępnił mąż blogerki. Tymi słowami do swojej półtorarocznej córki miała zwracać się Oliwia P. Takich nagrań otrzymaliśmy kilkanaście. – Szarpanie i wyzwiska pod adresem Neli to była codzienność, coś zupełnie dla niej naturalnego – mówi Mariusz.
Jak całą sprawę komentuje blogerka? – Kocham córkę nad życie. Nie pamiętam moich słów z nagrań. Zajmuję się córką, tylko jak jestem zdenerwowana to zachowuje się irracjonalnie. Ja nad tym nie panuję – mówi Oliwia P.
Kobieta wini swojego partnera. – Ciągle wyzywał mnie od złych matek. Powtarzał, że źle zajmuje się dzieckiem. Byłam paskudna, obrzydliwa, miałam zniszczone ciało. Nie dawał spać mi po nocach i w ogóle nie zajmował się dzieckiem. Tylko krzyczał – mówi i dodaje: – Nie miałam siły zajmować się dzieckiem. Byłam wykończona jego zdradami, wyzwiskami. Nienawidziłam całego świata – siebie, jego i dziecka.
Dlaczego jej profil w mediach społecznościowy tak dalece odbiegał od rzeczywistości? – Ja nie mam nic. Instagram to było oderwanie się od rzeczywistości i stworzenie świata, który chciałam mieć, a był dla mnie nieosiągalny. Chciałam, by moja córka miała takie życie. Ja też wyglądałam na szczęśliwą, ale to była wielka, dmuchana bańka – kończy Oliwia.