ŚwiatWenecja nie dla miliarderów? Protesty wokół ślubu Jeffa Bezosa rozpalają miasto

Wenecja nie dla miliarderów? Protesty wokół ślubu Jeffa Bezosa rozpalają miasto

Z jednej strony – bajecznie bogaty miliarder, luksusowe jachty i ceremonia, która przypomina filmowy finał. Z drugiej – rozwieszane na mostach transparenty, aktywiści szykujący się do blokad i mieszkańcy pytający: "dla kogo jest dzisiaj Wenecja?". Zbliżający się ślub Jeffa Bezosa z Lauren Sánchez staje się symbolem znacznie głębszego sporu – o prawo do miasta, które od lat balansuje między rzeczywistością a turystycznym spektaklem.

Wenecja
Wenecja
Źródło zdjęć: © PIXABAY | redakcja ipolska24.pl

Między 23 a 28 czerwca Wenecja ma zamienić się w scenografię dla jednego z najbardziej wystawnych ślubów ostatnich lat. Cała wyspa San Giorgio została ponoć zarezerwowana na potrzeby uroczystości, a większość luksusowych hoteli i wodnych taksówek – zajęta przez gości Bezosa. Na liście zaproszonych znajdują się największe nazwiska popkultury i polityki: Kim Kardashian, Katy Perry, a nawet członkowie rodziny Trumpów. Ale zamiast owacji – nadchodzą protesty.

Kolektyw No Space for Bezos zapowiada, że nie zamierza biernie przyglądać się temu, co określa mianem "bezwstydnej okupacji miasta przez pieniądze". Transparenty zawisły już na dzwonnicy San Giorgio i słynnym moście Rialto. W planach są skoki do kanałów, by zakłócić ruch taksówek wodnych, blokady wąskich uliczek, a wszystko po to, by zmusić Wenecję do zadania sobie pytania: czy miasto może jeszcze należeć do jego mieszkańców?

– Wenecja nie jest sceną do wystawiania luksusowych widowisk. To nasze miasto, a nie rekwizyt – mówi Federica Toninelli, aktywistka i twarz protestu. W jej oczach ślub Bezosa to coś więcej niż prywatne wydarzenie. To obraz tego, jak globalny kapitał przejmuje przestrzenie publiczne, wypierając lokalną społeczność.

I trudno odmówić temu logiki. W 1950 roku Wenecję zamieszkiwało ponad 175 tysięcy ludzi. Dziś jest ich mniej niż 49 tysięcy. Miasto pustoszeje, a kolejne mieszkania zmieniają się w apartamenty na wynajem krótkoterminowy. W 2023 roku po raz pierwszy liczba turystów przekroczyła liczbę mieszkańców. To moment symboliczny, który pokazuje, że Wenecja staje się coraz mniej miejscem do życia, a coraz bardziej marką, produktem, dekoracją.

Nie wszyscy jednak podzielają gniew protestujących. Burmistrz miasta Luigi Brugnaro nie szczędził słów krytyki wobec zapowiadanych akcji. – Wstydzę się za tych, którzy chcą bojkotować ślub tak ważnej osoby – powiedział. Z kolei lokalni przedsiębiorcy widzą w wydarzeniu szansę. – Tego rodzaju uroczystości to praca i pieniądze dla wielu ludzi. Bez nich zostaje tylko tania turystyka – argumentuje Setrak Tokatzian, przedstawiciel handlowców z placu Świętego Marka.

Czy protesty zatrzymają luksusowy ślub? Raczej nie. Ale mogą sprawić, że świat usłyszy o Wenecji nie tylko jako o pięknym tle dla bogatych i sławnych, lecz jako o miejscu z realnymi problemami. – Nie jesteśmy przeciwni turystyce – mówi Toninelli. – Sami też podróżujemy. Ale nie chcemy miasta, które istnieje tylko po to, by być pięknym tłem dla cudzych historii.

Ślub Bezosa być może zapisze się w historii jako spektakularne wydarzenie towarzyskie. Ale kto wie – może równie mocno jako moment, w którym Wenecja zaczęła mówić dość.

Wybrane dla Ciebie