Sąd przypomniał, że badał i ustalał obowiązujące w zoo przepisy BHP. Analizował też zachowanie zarówno oskarżonego Stanisława U., jak i zmarłego opiekuna tygrysów. Sędzia Anna Kochan w uzasadnieniu wyroku zaznaczyła, że oskarżony na miejscu wypadku znalazł się przypadkiem. Jak mówiła, to opiekun tygrysów był brygadzistą i to on powinien wyznaczyć sobie asystę. Nie zrobił tego, a jego przełożony był przekonany – jak relacjonował sąd – że mężczyzna zachował ostrożność w przygotowaniach.
I wskazywała, że to pokrzywdzony mężczyzna niedokładnie sprawdził zabezpieczenia.
Do wypadku we wrocławskim zoo doszło we wrześniu 2015 roku. W trakcie rutynowego sprzątania wybiegu i klatki drapieżny kot zaatakował swojego opiekuna. Wiadomo, że sprzątanie powinno odbywać się tylko wtedy, gdy tygrysów na wybiegu nie ma. Tym razem jednak zwierzę, które powinno być zamknięte w klatce odgrodzonej od wybiegu śluzą i kratą, pojawiło się na wybiegu. Nie wiadomo dlaczego.
W wyniku ataku zwierzęcia zmarł 58-letni opiekun zwierząt drapieżnych.