Rynek nieruchomości się zmienia, patodeweloperka przestanie się sprzedawać.

„Nabywcy z Poznania i okolicy są bardzo świadomi jeśli chodzi o zakup nieruchomości” – uważa Magdalena Fengler, znana poznańska zarządczyni nieruchomości. Wg niej, Poznaniakom nie da się sprzedać mieszkań, którym daleko do funkcjonalności.

Zauważają to chyba także poznańscy deweloperzy, unikając inicjatyw, których głównym założeniem jest sprzedaż dosłownie wszystkiego pod mieszkalnictwo, w szczególności takich lokali, które w normalnym świecie mogłyby służyć jedynie za magazyn na miotły. To nie Koszalin, w którym nie tak dawno szerokim echem dobiła się w mediach inwestycja, w której znalazło się aż siedem lokali, które według koncepcji architektonicznej mają spełniać rolę „miniaturowych apartamentów”, a najmniejszy z nich miał jedynie 2,5 metra kwadratowego.

A tego rodzaju patologicznych rozwiązań poza Poznaniem jest więcej. O przykłady łatwo: miniaturowe mieszkania, z widokiem na okno sąsiada, lokale o trójkątnym kształcie – trudne do zagospodarowania i umeblowania, mikroogródki o mikropowierzchni 3 metrów kwadratowych na stromych skarpach. A to wszystko w nowoczesnym budownictwie i równie drogie, jak apartamenty w luksusowych budynkach budowanych w Poznaniu.

– Poznaniacy wiedzą, że życie w takiej przestrzeni ciężko nazwać wygodnym – komentuje Magdalena Fengler, która od lat zajmuje się zarządzaniem nieruchomościami. – Choć takie inwestycje znajdują swoich nabywców, to cieszyć się należy, że poza incydentalnymi sytuacjami w zasadzie nie dotyczy to rynku poznańskiego. Takie budownictwo jest po prostu wyrazem braku szacunku wobec klientów – dodaje.

Sformułowanie „patodeweloperka” pojawiło się w mediach jednak w kontekście 49-metrowej kawalerki w Poznaniu, z której ponad połowa powierzchni stanowiła długi korytarz, za który trzeba było zapłacić, ale kompletnie nie dało się go wykorzystać do swobodnego korzystania. Cena? 405 tysięcy złotych. To jednak naprawdę incydent. Rzecz w Poznaniu na tyle niezwyczajna, że stała się sensacją. 

Budować jak dla siebie

Przy skrzyżowaniu ulic Rudzka i Rymanowska, na terenie dawnej wsi szlacheckiej, zapisywanej w 1395 roku jako Czressino (dzisiejsza nazwa – Krzesiny) powstaje kameralne osiedle w zabudowie jednorodzinnej. Jak wskazuje Magdalena Fengler, inwestor od samego początku kładł duży nacisk na prostotę i funkcjonalność. 

– Układ nieruchomości inwestorzy tak dobierali, aby każdy z nich był gotów tu zamieszkać. To bardzo skuteczna metoda na pokonanie mocnej, poznańskiej konkurencji – tłumaczy. 

  Do tego dobrej jakości materiały budowalne, dopracowany projekt, proste, sprawdzone i skuteczne rozwiązania technologiczne zapewniające komfort późniejszego użytkowania. Tak muszą dzisiaj wyglądać inwestycje na wymagającym poznańskim rynku. Pracując w tej branży dostrzegam, że mieszkańcy Poznania są tak bardzo świadomi zakupów, że to oni dyktują warunki, dzięki temu eliminując z rynku wątpliwej jakości rozwiązania architektoniczne – tłumaczy.

Realizowana w Krzesinach zabudowa cechuje się prostą, a jednocześnie nowoczesną i świeżą architekturą. Osiedle składa się z 5 zespołów budynków, w których znajduje się łącznie 18 lokali mieszkalnych o powierzchni ok. 77 m2. Każde mieszkanie posiada dwie dobrze rozplanowane kondygnacje oraz niewielki, ale jednak własny ogródek (wystawa ogrodu południowo-zachodnia, co gwarantuje możliwość wypoczynku w promieniach słońca do późnego wieczora). Dodatkowym atutem jest poddasze, które można wykorzystać w charakterze klasycznego strychu, rodem z amerykańskiego, familijnego kina.