Przekazał stare opony fundacji i dostał milion złotych kary. “Odmienna interpretacja przepisów”

Przez blisko rok rodzina pana Sławomira żyła wizją bankructwa rodzinnej firmy. Nie przez inflację, ale przez decyzję urzędników, którzy kazali mężczyźnie zapłacić ponad milion złotych za składowanie opon przekazanych jednej z fundacji.

Sławomir Jakubowski to drobny przedsiębiorca z Suwałk, który od blisko 40 lat prowadzi w tym mieście zakład wulkanizacyjny. W rodzinnym biznesie pomaga mu żona, córka i jej mąż. Cztery lata temu mężczyzna zdecydował się wesprzeć niewielką lokalną fundację.

– Zgłosił się do mnie prezes tej fundacji z prośbą o dostarczenie opon na budowę parku proekologicznego. Przedstawił fajną wizję, więc się zgodziłem. Przekazałem kilkadziesiąt sztuk – opowiada Jakubowski.

Składowanie opon?

Wkrótce o oponach leżących na jednej z działek został powiadomiony inspektorat ochrony środowiska. Jego pracownicy ruszyli w teren i stwierdzili, że opony są odpadem, a fundacja, która je tam zgromadziła, nie ma na to zezwolenia. Prezes fundacji dostał 1000 złotych kary, a pan Sławomir 300 złotych mandatu. WIOŚ powiadomił Urząd Marszałkowski w Białymstoku, aby naliczył panu Sławomirowi opłatę za składowanie opon. Napisał też do wójta, aby nakazał wulkanizatorowi usunąć opony.

– Po przeprowadzeniu postępowania ustaliliśmy, że opony, które były składowane na jednej z działek, nie stanowiły zagrożenia i nie wypełniały definicji odpadu w myśl przepisów ustawy o odpadach – mówi Andrzej Gwaj, zastępca wójta Suwałk. I dodaje: – Uzyskaliśmy pełne materiały związane z zagospodarowaniem tych opon, chodziło głównie o utwardzanie brzegów podmokłego terenu oraz budowę proekologicznych ogródków. Nie doszło do degradacji środowiska, wręcz przeciwnie. To wszystko było zadbane, zrobione w sposób estetyczny. Wójt umorzył postępowanie mówiące o usunięciu odpadów z posesji.

W tej sytuacji urząd marszałkowski nie mógł naliczyć opłaty za składowanie odpadów. Ta decyzja wójta nie spodobała się WIOŚ-owi, który zaskarżył ją do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale tam przyznano rację wójtowi. WIOŚ nie dawał za wygraną i znów odwołał się do SKO, które tym razem zmieniło zdanie i uznało, że wójt powinien nakazać usunięcie opon, bo są one odpadem.

Dwie różne decyzje

Dlaczego w kolegium zapadły dwie odmienne decyzje dotyczące tej samej sprawy?

– Była odmienna interpretacja przepisów proceduralnych – stwierdza Grażyna Milewska, prezes SKO w Suwałkach. I dodaje: – Skład orzekający kolegium niewłaściwie zinterpretował przepisy i na skutek wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy kolegium zweryfikowało swoje poprzednie decyzje i rozpoznało jeszcze raz sprawę.

Skąd pewność, że drugi skład orzekający SKO miał rację, a nie pierwszy?

– Strony miały prawo złożyć skargę. Jedna ze stron próbowała złożyć skargę, aczkolwiek zrobiła to po terminie i sąd nie rozpoznał tej skargi – dodaje Grażyna Milewska.

Ponad milion złotych do zapłaty

Wójt Suwałk nie miał wyjścia i kazał usunąć opony. Gdy pan Sławomir zrobił to, był przekonany, że cała sprawa już się zakończyła. Nie wiedział, że decyzja wójta o usunięciu odpadów, dała zielone światło urzędowi marszałkowskiemu, by ten mógł naliczyć wulkanizatorowi tak zwaną opłatę podwyższoną za składowanie odpadów.

– W pewnym momencie dostałem zawiadomienie, że została naliczona mi kara ponad 1 mln zł za niewłaściwe składowanie opon na posesji – opowiada pan Sławomir. I dodaje: – Z początku nie mogłem w to uwierzyć, później zaczęło to do mnie docierać, nogi mi się ugięły. Oznaczałoby to konieczność sprzedaży zakładu, bankructwo, zwolnienie pracowników. Razem nas wszystkich jest dziewięć osób.

– Ten warsztat jest dla nas całym życiem. Własnymi rękami się dorabialiśmy. Dla mnie to wszystko to gwóźdź do trumny. Jak poniesiemy karę, to nie wyobrażam sobie życia dalej. Cały czas na lekach jestem – mówi Grażyna Jakubowska, żona pana Sławomira.

– 82 sztuki opon rujnują życie całej rodziny – dodaje Edyta Wasilewska, córka pana Sławomira.

Dlaczego to pan Sławomir miałby ponieść tę opłatę, a nie fundacja, która na swoim terenie przetrzymywała opony?

– Jeżeli podmiot profesjonalny prowadzący działalność gospodarczą, a takim był pan Sławomir Jakubowski, przekazał opony podmiotowi, który nie jest wpisany jako podmiot przetwarzający opony, to jest domniemanie prawne jakby tego przekazania nie było i pan Sławomir dalej był uznawany jako posiadacz tych opon – wyjaśnia mec. Daniel Lisowski, pełnomocnik Sławomira Jakubowskiego.

Sąd

Fundacja, która przyjęła feralne opony, już nie istnieje, a jej były prezes nie odbiera telefonu. Opłata nałożona na wulkanizatora rośnie każdego dnia o odsetki i sięga już ponad 1,3 mln złotych. Dla rodzinnej firmy to niewyobrażalna kwota, dlatego – by ratować się przed bankructwem – pan Sławomir zaskarżył do wojewódzkiego sądu administracyjnego decyzję urzędu marszałkowskiego, który nałożył na niego opłatę.

– Jeżeli wojewódzki sąd administracyjny orzeknie, że można zastosować inną interpretację przepisów, to będziemy się nad tym pochylali – deklaruje Anna Krysztopik, dyrektor departamentu ochrony środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego i dodaje, że sama chciałaby zastosować inną interpretację prawa. – Żal mi tego człowieka.

– Niniejsza sprawa jest doskonałym przykładem, jak źle zastosowane prawo może oddziaływać negatywnie na człowieka, na przedsiębiorcę. Jak może go zniszczyć – mówi przed sądem mec. Daniel Lisowski.

W końcu sąd zdecydował, by uchylić zaskarżoną decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego oraz decyzję marszałka województwa podlaskiego, co oznacza, że pan Sławomir nie musiałby płacić astronomicznej kwoty za składowanie opon.

– Przeżyliśmy swoje, ale cieszymy się ze wszystkimi, którzy nas wspierali. Pomogło też to, że media to nagłośniły i myślę, że pomoże też innym, którzy mają podobne problemy – kwituje pan Sławomir.

Wyrok nie jest prawomocny. Urzędom, których decyzje zostały uchylone, przysługuje prawo skargi do Naczelnego Sądu Administracyjnego.