Polska24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów

24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów

24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy w 1944 r. zamordowali w Markowej rodzinę Ulmów: Józefa i Wiktorię oraz ich dzieci, wraz z ukrywającymi się u nich Żydami.

24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów

Dzień ten ustanowiono – jak zapisano w treści ustawy z 6 marca 2018 r. – „w hołdzie Obywatelom Polskim – bohaterom, którzy w akcie heroicznej odwagi, niebywałego męstwa, współczucia i solidarności międzyludzkiej, wierni najwyższym wartościom etycznym, nakazom chrześcijańskiego miłosierdzia oraz etosowi suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej, ratowali swoich żydowskich bliźnich od Zagłady zaplanowanej i realizowanej przez niemieckich okupantów”.

Jak czytamy na stronie Instytutu Pamięci Narodowej, „święto jest wyrazem czci dla wszystkich Polaków, którzy, okazując miłosierdzie i współczucie, pomagali Żydom systematycznie mordowanym przez niemieckich oprawców. Różnie motywowali swe czyny – miłością bliźniego, nauką Kościoła, obywatelskim obowiązkiem czy zwykłą ludzką przyzwoitością. Niezależnie od tego każdy przejaw pomocy świadczonej ukrywającym się Żydom był wyrazem największego heroizmu, zważywszy na grożącą za to karę śmierci, ustanowioną przez Niemców na terenie okupowanej przez nich Polski”.

Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy zamordowali w Markowej (dzisiejsze województwo podlaskie) rodzinę Ulmów. 24 marca 1944 r. życie stracili Józef Ulma, jego ciężarna żona Wiktora, ich szóstka małoletnich dzieci, a także ośmioro ukrywanych przez polską rodzinę Żydów z rodzin Didnerów, Grünfeldów i Goldmanów.

Polacy, ale także przedstawiciele innych krajów, którzy w czasie okupacji niemieckiej ratowali Żydów, otrzymują odznaczenie honorowe przyznawane od 1963 r. przez izraelski Instytut Yad Vashem (hebr. „Miejsce i imię”) – Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów. Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata są osoby nieżydowskiego pochodzenia, które podczas II wojny światowej okazały Żydom bezinteresowną pomoc. Na swojej stronie internetowej Yad Vashem podaje, że do 1 stycznia 2019 r. wyróżnił ponad 27 362 bohaterów, w tym 6 992 Polaków, którzy tworzą największą grupę Sprawiedliwych spośród obywateli 51 krajów świata.

Tytulatura Sprawiedliwych wśród Narodów Świata nawiązuje do żydowskiej tradycji. Termin ten oznaczał nie-Żydów, którzy byli ludźmi dobrymi i bogobojnymi. Również na medalu przyznawanym Sprawiedliwym jest wybita sentencja z Talmudu – „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” (Talmud Babiloński, Sanhedryn, 37a).

Ratujący Żydów w czasie Zagłady odznaczani są za aktywną działalność na rzecz ocalenia jednego lub więcej Żydów. Okazywana pomoc mogła mieć formę działalności indywidualnej lub zorganizowanej i polegała np. na doraźnym lub długotrwałym ukrywaniu, organizowaniu kryjówek, ucieczek z gett, dostarczaniu fałszywych dokumentów, pieniędzy, żywności czy leków. Tytuł Sprawiedliwego może zostać nadany za życia lub pośmiertnie. O przyznanie honorowego tytułu mogą występować ocaleni oraz ich krewni, a w wyjątkowych sytuacjach zgłoszenia mogą składać ratujący, krewni ratujących, a także świadkowie wydarzeń.

Sprawiedliwi honorowani są podczas uroczystych ceremonii, które odbywają się na całym świecie. Otrzymują wówczas medal i dyplom honorowy, a ich nazwiska zostają wyryte na pamiątkowej tablicy w Ogrodzie Sprawiedliwych w Jerozolimie.

Wśród polskich Sprawiedliwych medalem zostali odznaczeni m.in. Władysław Bartoszewski (1965), Irena Sendlerowa (1965), Jan i Antonina Żabińscy (1965), Jan Karski (1975), Igor Abramow-Newerly (1982), Jarosław i Anna Iwaszkiewiczowie (1988), Aleksander Kamiński (1991), Eryk Lipiński (1991), Józef i Wiktoria Ulmowie (1995). Liczba polskich Sprawiedliwych – jak zaznacza m.in. Muzeum Polin – nie oddaje jednak w pełni skali zjawiska udzielania pomocy Żydom w okupowanej Polsce, a wielu ratujących wciąż pozostaje nieznanych.

Jak zauważa wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, nie da się do końca zweryfikować, ilu Polaków ratowało Żydów. „Te szacunki, które mówią o ratowaniu Żydów, zależą od tego, jak definiujemy pojęcie +Polacy ratujący Żydów+; rzeczywiście szacunki oscylują pomiędzy kilkudziesięcioma tysiącami, najczęściej pada liczba ok. 300 tys. […]” – wyjaśnia Szpytma.

W krajach znajdujących się pod okupacją niemiecką wszelka pomoc Żydom była karana. Jednak na ziemiach polskich, w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej, za wszelką pomoc Żydom karano śmiercią. 15 października 1941 r. Hans Frank, generalny gubernator okupowanych przez Niemców ziem polskich, wydał rozporządzenie wprowadzające na terenie Generalnego Gubernatorstwa karę śmierci dla Żydów, którzy opuścili bez zezwolenia teren getta, oraz dla Polaków udzielających im pomocy. Na mocy tego rozporządzenia wszelka pomoc świadczona Żydom przez ludność polską miała być karana śmiercią.

Żydzi próbowali stosować różne strategie przetrwania. Jesienią 1943 r. Emanuel Ringelblum, historyk i założyciel Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego, zapisał: „Gdy Żyd znalazł się po aryjskiej stronie, miał przed sobą dwie ewentualności: zostać +na powierzchni+ albo pójść pod ziemię”. Ringelblum ukrywał się w bunkrze „Krysia” przy ul. Grójeckiej w Warszawie, u rodziny Wolskich. 7 marca 1944 r., na skutek denuncjacji, schron został wykryty. Ukrywający się w nim Żydzi, wśród których był Ringelblum wraz z rodziną, a także ich polski opiekun – Mieczysław Wolski – zostali aresztowani i przewiezieni na Pawiak. Trzy dni później wszystkich rozstrzelano w ruinach getta.

O wyborze życia „na powierzchni” czy w ukryciu decydowało wiele czynników. Życie po „stronie aryjskiej” wiązało się z koniecznością całkowitej zmiany tożsamości. Na taki rodzaj ukrywania się mogli pozwolić sobie jednak nieliczni – ci, którzy znali język polski, polskie tradycje, mieli fałszywe dokumenty, kontakty z Polakami, oraz wygląd, który nie zdradzał żydowskiego pochodzenia. Z kolei ci o „złym wyglądzie” musieli pozostać w ukryciu.

Mieszkanie „na powierzchni” umożliwiało Żydom podjęcie pracy zarobkowej. Z kolei Żydzi przebywający w zamkniętych kryjówkach nie mieli takiej możliwości. Ich zasoby finansowe miały często kluczowe znaczenie w poszukiwaniu schronienia. Ukrywający się „pod powierzchnią” korzystali z pomocy Polaków, wykorzystując swoje oszczędności lub pieniądze dostarczane np. przez „Żegotę”. W mieszkaniach jako kryjówki służyły zamaskowane pomieszczenia.

Część Żydów ukrywała się samodzielnie, głównie w lasach. Inni natomiast korzystali z pomocy Polaków. Kryjówki były urządzane np. w stodołach, szopach, piwnicach, strychach, ziemiankach.

Ratujący kierując się różnymi motywacjami, udzielali pomocy, narażając własne życie. Działali oni w świadomości kary śmierci, w trudnych warunkach – w pełnej konspiracji, w strachu przed „szmalcownikami”, szantażystami czy sąsiadami, którzy mogli ich wydać.

4 grudnia 1942 r. została utworzona w Warszawie Rada Pomocy Żydom „Żegota” przy Delegaturze Rządu RP na Kraj. Była ona kontynuacją powstałego pod koniec września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom. W skład Rady weszli przedstawiciele polskich i żydowskich organizacji politycznych: Polskiej Partii Socjalistycznej – Wolność, Równość, Niepodległość (PPS-WRN), Robotniczej Partii Polskich Socjalistów (RPPS), Stronnictwa Demokratycznego (SD), Stronnictwa Ludowego (SL), Frontu Odrodzenia Polski (FOP), Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego (Bund) i Żydowskiego Komitetu Narodowego (ŻKN).

Wśród działaczy Żegoty znaleźli się m.in. Władysław Bartoszewski oraz Irena Sendlerowa. Działająca do początku 1945 r. „Żegota” była jedyną w okupowanej przez Niemców Europie instytucją państwową ratującą Żydów od Zagłady. Została uhonorowana tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Co najmniej od początku 1941 aż do końca 1943 r. nieformalna grupa polskich dyplomatów z poselstwa RP w Bernie oraz przedstawicieli organizacji żydowskich współdziałała pod kierownictwem posła RP w Szwajcarii Aleksandra Ładosia, aby ratować europejskich Żydów. W skład tzw. Grupy Ładosia, oprócz samego ambasadora, wchodzili jego zastępca Stefan Ryniewicz, konsul Konstanty Rokicki, dyplomata Juliusz Kuehl oraz przedstawiciele organizacji żydowskich: Abraham Silberschein i Chaim Eiss. Członkowie tej grupy nielegalnie kupowali, sporządzali oraz dostarczali osobom zagrożonym Zagładą sfałszowane paszporty oraz poświadczenia obywatelstwa czterech państw Ameryki Południowej i Środkowej – Paragwaju, Hondurasu, Haiti i Peru. Te dokumenty miały chronić ich właścicieli przed wywózką do obozów śmierci na terenach okupowanych przez III Rzeszę.

„Na początku badań byłem przekonany, że efekt operacji Ładosia był ograniczony, a słowa Abrahama Silberscheina z 1944 r. o 10 tys. objętych nią ludzi były przesadą. Wygląda na to, że nie były. Okazało się, że za pomocą tej jednej jedynej akcji Ładoś i jego ludzie przyczynili się w mniejszym lub większym stopniu do uratowania – i to ostrożnie licząc – od 2 do 3 tys. ludzi. Według naszych badań w każdym z państw objętych akcją posiadanie paszportu Ładosia znacząco zwiększało prawdopodobieństwo przeżycia. Nawet w okupowanej Polsce mogło ono wynosić 15–20 proc., w Holandii i w stosunku do niemieckich Żydów przekraczało 60 proc. Trudno nad takimi danymi liczbowymi przejść obojętnie” – mówił w rozmowie z PAP Jakub Kumoch, ambasador RP w Szwajcarii.

W czasie II wojny światowej Niemcy zamordowali ok. 3 mln polskich Żydów. Muzeum Polin szacuje, że niemiecką okupację przeżyło w ukryciu 30–40 tys. Żydów. Jak natomiast czytamy w wyliczeniach Instytutu Pamięci Narodowej, na terenie okupacji niemieckiej przeżyło 1–3,5 proc. polskich Żydów.

Wśród Sprawiedliwych – poza Polakami – największą grupę stanowią Holendrzy – 5 778; Francja ma 4 099 odznaczonych, Ukraina – 2 634, Belgia – 1 751 (stan na 1 stycznia 2019 r.).

Wybrane dla Ciebie