USA chcą uderzyć w chińskie statki – nowe opłaty portowe mają ożywić amerykański przemysł stoczniowy
Administracja Donalda Trumpa ogłosiła nowy plan, który może całkowicie przetasować globalny układ sił w żegludze morskiej. Stany Zjednoczone zapowiedziały wprowadzenie specjalnych opłat portowych dla chińskich statków oraz jednostek zbudowanych w Chinach. Celem jest zarówno pobudzenie krajowego przemysłu stoczniowego, jak i ograniczenie rosnącej dominacji Chin w tym sektorze.
Nowe regulacje mają wejść w życie za około pół roku. W ich ramach właściciele i operatorzy chińskich statków będą musieli zapłacić 50 dolarów za każdą tonę ładunku – opłata ta ma wzrastać o 30 dolarów rocznie przez trzy kolejne lata. Z kolei statki zbudowane w Chinach, niezależnie od narodowości właściciela, będą obciążone 18 dolarami za tonę lub 120 dolarami za kontener. Statki transportujące samochody, które powstały poza USA, zapłacą natomiast 150 dolarów za każdy pojazd.
Choć pierwotnie planowano jeszcze bardziej surowe zasady – z opłatami sięgającymi 1,5 mln dolarów za zawinięcie do portu – ostateczny plan jest łagodniejszy, choć i tak wywołuje sporo kontrowersji. Eksperci ostrzegają, że nowe regulacje mogą spowodować poważne zakłócenia w światowym handlu, który już teraz zmaga się z konsekwencjami taryfowych decyzji Trumpa.
Wyjątki od nowych przepisów będą dotyczyć m.in. pustych statków, jednostek obsługujących trasy międzyamerykańskie oraz statków amerykańskich i kanadyjskich zawijających do portów na Wielkich Jeziorach.
To nie wszystko – planowana jest również druga faza strategii, która ma rozpocząć się za trzy lata. W jej ramach faworyzowane będą amerykańskie jednostki przewożące skroplony gaz ziemny (LNG), a nowe ograniczenia mają być wprowadzane stopniowo aż do 2047 roku.
Efekty widać już teraz. Wzrost ceł na import z Chin do USA – niektóre produkty objęte są stawką sięgającą aż 245% – sprawił, że wielu przewoźników przekierowuje swoje ładunki z amerykańskich portów do Europy. W ciągu pierwszych trzech miesięcy 2025 roku import z Chin do Wielkiej Brytanii wzrósł o 15%, a do Unii Europejskiej o 12%.
Według Sanne Mandersa z firmy Flexport, w europejskich portach – od Felixstowe po Rotterdam i Barcelonę – narastają zatory. To efekt nie tylko amerykańskiej polityki celnej, ale także portowych strajków i wzmożonego ruchu towarowego.
Specjaliści ostrzegają: konsumenci w USA zapłacą za nowe cła, odczuwając wzrost cen. Tymczasem Europa, choć zmaga się z większym ruchem w portach, prawdopodobnie uniknie bezpośrednich skutków dla kieszeni obywateli.
Amerykańska próba wskrzeszenia przemysłu stoczniowego kosztem Chin może więc odbić się szerokim echem nie tylko wśród armatorów i spedytorów, ale i na globalnym rynku konsumenckim.