„Uchodźcy, omijajcie Berlin”. Brak żywności i wściekli wolontariusze.
Niemieccy wolontariusze, którzy od kilku dni całymi dobami pomagają uchodźcom z Ukrainy, są wściekli, bo zostali bez pomocy władz.
– Nasze magazyny są puste. Nie mamy niemal niczego. (…) Senat Berlina nas zostawił. Bez pomocy zwykłych ludzi nie damy rady – mówi jedna z wolontariuszek, cytowana przez Deutsche Welle.
Chaos, jaki opisują niemieckie media, panuje na dworcach autobusowych i kolejowych, którymi do Berlina trafiają uciekający przed wojną Ukraińcy. Najwięcej z nich dociera na dworzec główny.
Wolontariusza, z którą rozmawia niemiecki nadawca, oburza się, że ktoś przekazał stołecznym mediom informację, że „jedzenia jest dosyć”, więc ludzie przestali je przynosić – a do wyżywienia są tysiące uchodźców, których teraz nie ma czym karmić.
– Senat Berlina nas zostawił. Bez pomocy zwykłych ludzi nie damy rady – przyznaje Magdalena.
Apeluje przy tym, by przynosić jedzenie, bo magazyny i skrzynki na żywność są puste.
W berlińskich hostelach wyznaczonych przez lokalne władze jako miejsca noclegowe brakuje miejsc (media podają, że w weekend do miasta dotarło 20 tys. osób z Ukrainy), więc wolontariusze układają kartony na ziemi, na nich koce, a na tym kładą spać dzieci.
– Przemęczone dzieci, mamy, babcie, ojcowie. Na dworcu jest bardzo zimno. Ludzie grzeją się w toalecie, bo to jedyne ciepłe miejsce – oburza się wolontariuszka.
Już w poniedziałek władze zapowiadały, że będą rozlokowywać uchodźców, pod warunkiem, że „nie mają oni stałego celu w Niemczech”. Teraz okazuje się, plan był taki, by przewozić ich do pozostałych krajów związkowych, ale i to się nie udaje, bo brakuje autobusów i kierowców.
„Wciąż nie udało się też oddać do dyspozycji uchodźców i wolontariuszy namiotu ustawionego przed wejściem na dworzec główny, w którym mogliby oni skorzystać z toalety i zjeść posiłek” – informuje DW