Trump znów uderza w Europę: "są słabi". Ostre słowa prezydenta USA w wywiadzie dla Politico
Wywiad Donalda Trumpa dla Politico stał się jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń ostatnich dni – i to nie tylko w Waszyngtonie. Prezydent Stanów Zjednoczonych w niezwykle ostrych słowach ocenił europejskich przywódców, nazywając ich "słabymi" i sugerując, że "Europa nie wie, co robi". To kolejna już odsłona napiętej retoryki amerykańskiego prezydenta wobec Unii Europejskiej, tym razem wygłoszona w momencie, gdy Biały Dom publikuje nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego przedstawiającą Europę jako region wymagający "korekty kursu".
W rozmowie z dziennikarką Dashą Burns prezydent USA stwierdził, że zna wielu europejskich liderów osobiście, "niektórych lubi", ale jego ocena ich działań jest zdecydowanie negatywna. Jego zdaniem Europa traci znaczenie, boryka się z brakiem decyzyjności i działa "nieefektywnie".
– Znam dobrych liderów i złych liderów, mądrych i głupich… Są też naprawdę głupi. Europa nie radzi sobie dobrze pod wieloma względami – mówił.
W nowej amerykańskiej strategii bezpieczeństwa UE została przedstawiona jako twór osłabiony i potrzebujący politycznej przebudowy. Trump w wywiadzie rozwija tę narrację. Najmocniejsza część jego krytyki dotyczy polityki migracyjnej, która, jak twierdzi, ma doprowadzić Europę do załamania.
Prezydent USA chwalił premiera Węgier Viktora Orbána, uznając go za "skutecznego przywódcę w kwestii migracji". Pochlebne słowa padły również pod adresem Polski.
– Polska wykonała świetną robotę. Ale większość narodów europejskich… one gniją. One gniją – powiedział Trump, co natychmiast odbiło się szerokim echem w europejskich mediach.
Zapytany, czy agresywny ton wobec UE jest rodzajem "surowej miłości", która ma zmobilizować Europejczyków do działania, prezydent odpowiedział krótko:
– Nie. Myślę, że są słabi, chcą być poprawni politycznie i nie wiedzą, co robić. To właśnie ich osłabia.
Znaczną część wywiadu poświęcono Ukrainie. Trump wezwał Kijów do przeprowadzenia wyborów prezydenckich, twierdząc, że wojna nie powinna być przeszkodą.
– Nadszedł czas. Naród ukraiński powinien mieć taki wybór. Może Zełenski by wygrał – stwierdził.
Dodał również, że sytuacja "dochodzi do punktu, w którym to już nie jest demokracja", a ukraińskie władze "nie grają według zasad" – choć nie doprecyzował, o jakie zasady chodzi.
W ocenie prezydenta USA Rosja posiada "zbyt wiele atutów", by Ukraina mogła wygrać wojnę, a konflikt miał wybuchnąć dlatego, że Władimir Putin "nie miał szacunku" do ówczesnego prezydenta USA Joe Bidena. Trump ponownie określił go jako "wojnę Bidena", podkreślając, że nie uważa jej za konflikt, w który Stany Zjednoczone powinny być głęboko zaangażowane.
Choć gorzka retoryka Trumpa wobec Europy nie jest nowością, tym razem padła w kontekście oficjalnej strategii bezpieczeństwa, co nadaje jej dodatkową wagę. W europejskich stolicach już rozpoczęły się analizy tego, jak słowa amerykańskiego prezydenta mogą wpłynąć na dalszą współpracę transatlantycką – zwłaszcza w kluczowych obszarach, takich jak pomoc wojskowa dla Ukrainy, polityka handlowa i kwestie migracyjne.
W USA komentarze Trumpa podzieliły opinię publiczną: jego zwolennicy chwalą twardy ton i "realistyczną diagnozę kondycji Europy", natomiast krytycy wskazują na brak podstaw merytorycznych, uproszczenia i ryzyko osłabienia jedności Zachodu w czasie największego kryzysu bezpieczeństwa od dekad.