ŚwiatTrump żąda pełnej jawności w sprawie Epsteina. "Republikanie powinni głosować za ujawnieniem akt, bo nie mamy nic do ukrycia"

Trump żąda pełnej jawności w sprawie Epsteina. "Republikanie powinni głosować za ujawnieniem akt, bo nie mamy nic do ukrycia"

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wezwał członków swojej partii w Izbie Reprezentantów do poparcia ustawy, która wymusi ujawnienie wszystkich dokumentów dotyczących Jeffreya Epsteina – zmarłego finansisty i skazanego pedofila. To niespodziewana zmiana stanowiska przywódcy, który przez lata dystansował się od sprawy, nazywając ją "polityczną mistyfikacją" Demokratów.

Trump
Trump
Źródło zdjęć: © pixabay | redakcja ipolska24.pl

"Nie mamy nic do ukrycia"

Republikanie powinni zagłosować za ujawnieniem akt Epsteina, bo nie mamy nic do ukrycia – napisał Trump w niedzielnym wpisie na platformie Truth Social. Jego słowa pojawiły się po tym, jak Demokraci opublikowali kolejne fragmenty korespondencji i materiałów związanych z Epsteinem, z których część odnosiła się do Trumpa.

Prezydent USA od lat zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom z działalnością przestępczą Epsteina, mimo że w przeszłości był fotografowany w jego towarzystwie. Twierdzi, że zerwał kontakty z finansistą na długo przed jego aresztowaniem w 2008 roku i nigdy nie miał wiedzy o jego procederze.

Polityczna burza wokół "Epstein Files Transparency Act"

Projekt ustawy o nazwie Epstein Files Transparency Act ma zobowiązać Departament Sprawiedliwości do odtajnienia wszystkich akt, notatek, e-maili i materiałów śledczych związanych ze sprawą Epsteina i jego współpracowników, w tym Ghislaine Maxwell, odsiadującej 20-letni wyrok za handel ludźmi w celach seksualnych.

Według amerykańskich mediów, ustawa ma realną szansę na przyjęcie w Izbie Reprezentantów – popiera ją bowiem nie tylko część Demokratów, ale także nawet 100 republikańskich kongresmenów, którzy zapowiadają złamanie partyjnej dyscypliny.

Nie jest jednak jasne, czy dokument zyska większość w Senacie, gdzie Demokraci mają przewagę.

E-maile, spiski i nazwiska z pierwszych stron gazet

Polityczne napięcie wzrosło po ujawnieniu przez Demokratów trzech e-maili z 2011 roku, w których Epstein korespondował z Maxwell. W jednej z wiadomości miał wspominać o "psie, który nie szczeka – Trumpie", sugerując, że jedna z ofiar spędziła z nim czas w jego domu.

Biały Dom szybko zareagował, informując, że chodzi o Virginię Giuffre, kobietę, która publicznie oskarżała Epsteina i jego otoczenie o wykorzystywanie seksualne. W dokumentach nie ma żadnych dowodów na nielegalne działania Trumpa.

W odpowiedzi republikańscy kongresmeni opublikowali 20 tysięcy stron dodatkowych akt, oskarżając Demokratów o "wybiórcze" ujawnianie dokumentów i próbę stworzenia "fałszywej narracji" wymierzonej w prezydenta.

Podziały w Partii Republikańskiej

Sprawa Epsteina wywołała pęknięcie wewnątrz obozu Trumpa. Jedna z jego najbardziej lojalnych sojuszniczek, kongresmenka Marjorie Taylor Greene, publicznie skrytykowała prezydenta za to, że wcześniej bagatelizował potrzebę pełnej jawności.

Trump odpowiedział ostrym atakiem, nazywając Greene "dziwaczką" i "zdrajczynią". Polityczna wymiana ciosów w mediach społecznościowych pokazała, że nawet wśród konserwatystów narasta napięcie wokół sposobu, w jaki Biały Dom reaguje na skandal.

Głos ofiar i apel do Kongresu

Osoby, które przeżyły przestępstwa Epsteina, oraz rodzina Virginii Giuffre wystosowały list otwarty do amerykańskich ustawodawców, wzywając do poparcia ustawy o ujawnieniu akt.

– "Spójrzcie w oczy swoim dzieciom, matkom i siostrom. Wyobraźcie sobie, że to one były ofiarami. Głosując, zapamiętamy waszą decyzję przy urnach wyborczych" – napisano w poruszającym apelu.

Tło sprawy: śmierć i tajemnice miliardera

Jeffrey Epstein został aresztowany w 2019 roku pod zarzutem handlu ludźmi w celach seksualnych. Kilka tygodni później znaleziono go martwego w celi więzienia na Manhattanie – koroner uznał jego śmierć za samobójstwo.

Mimo to w USA do dziś krążą liczne teorie spiskowe dotyczące okoliczności jego śmierci i sieci wpływowych osób, z którymi utrzymywał kontakty – od polityków, przez naukowców, po miliarderów. W dokumentach przewijają się nazwiska m.in. Billa Clintona, Reida Hoffmana (założyciela LinkedIn) czy byłego sekretarza skarbu Larry’ego Summersa.

Czy Trump naprawdę chce jawności?

Choć prezydent publicznie popiera ujawnienie akt, część obserwatorów uważa, że to polityczny manewr mający odzyskać kontrolę nad narracją. Jeszcze niedawno Trump twierdził, że temat Epsteina to "kolejna mistyfikacja Demokratów", mająca odwrócić uwagę od sukcesów jego administracji.

Teraz jednak, gdy ujawnione e-maile wzbudziły nowe emocje, Trump może chcieć pokazać siłę i transparentność, a przy okazji wymusić na partii jedność.

Jak długo uda mu się utrzymać ten kurs – zwłaszcza wobec rosnących podziałów wśród Republikanów – pozostaje pytaniem otwartym. Pewne jest jedno: sprawa Epsteina znów wstrząsa amerykańską sceną polityczną, a walka o ujawnienie prawdy stała się testem wiarygodności dla całego Waszyngtonu.

Wybrane dla Ciebie