PolskaSpała z dziećmi w komórce na drewno. „Wasz przyjazd sprawił, że ruszyła machina pomocy”

Spała z dziećmi w komórce na drewno. „Wasz przyjazd sprawił, że ruszyła machina pomocy”

– Najmłodszy bezdomny w Mławie ma sześć lat – zaalarmowali nas mieszkańcy, oznaczając wpis #tematdlauwagi. W ten sposób dotarliśmy do kobiety, która błąkała się po mieście z 6- i 8-letnim synem.

Spała z dziećmi w komórce na drewno. „Wasz przyjazd sprawił, że ruszyła machina pomocy”

Kilkanaście dni temu w internecie pojawił się niepokojący post. Jedna z organizacji pomagających w Mławie bezdomnym zaalarmowała, że dotarła do najmłodszego bezdomnego w tym mieście, który przebywał w tragicznych warunkach ze swoją matką. Postanowiliśmy odnaleźć kobietę.

– Panią Beatę odnalazł patrol wolontariuszy. Od lat pomagam osobom bezdomnym i straszne dla mnie jest, kiedy spotykamy matkę z dziećmi. I to w jakim wieku, oni mają 6 i 8 lat. Są to dzieci, które z powodu jakiś tam wydarzeń, stały się młodymi bezdomnymi – mówi Mariusz Zalewski z Grupy Zalewski Patrol.

Spała z dziećmi w komórce na drewno

Pani Beata spała ze swoimi synami w komórce na drewno. Okazało się, że kobieta zdecydowała się nocować w takich warunkach z dziećmi nie dla tego, że jest bezdomna. Od kilka lat ma mieszkanie, ale boi się do niego wracać. – Gdybyście państwo nie przyjechali do mnie, to już by mnie od rana nie było w tym mieszkaniu. Rano wychodzę i dopiero wieczorem wracam – tłumaczy Beata Kozion. I dodaje: – Przebywanie w tym mieszkaniu to jest dla mnie katorga i nie tylko dla mnie, także dla Kuby.

Kobieta po tym, gdy znaleziono ją z dziećmi w komórce, zdecydowała się wrócić do swojego mieszkania komunalnego, ale jak mówi, zrobiła to tylko dlatego, że powiedziano jej, że jeśli tak się nie stanie, zostaną odebrane jej dzieci. – Boję się przebywać w tym mieszkaniu – tłumaczy pani Beata.

W zeszłym roku kobieta uciekła z mieszkania z dziećmi. Jak mówi, uciekła od męża, który się nad nią znęcał. Mężczyzna zostawił mieszkanie w tragicznym stanie. – Wszystko jest powyrywane, na przykład zlew z kranem… nie ma nic – pokazuje nam kobieta.

Ze względu na zadłużenie w mieszkaniu nie ma prądu. – To nie jest życie dla dzieci, nie tutaj. Jak tu przyszliśmy, to Kuba zapytał, dlaczego wróciliśmy do miejsca, gdzie tata nas bił? Nie wiem, nie umiem mu tego wytłumaczyć – przyznaje pani Beata.

– Ja w tym mieszkaniu nie śpię. Siedzę i czatuję. Kuba, wchodząc do środka, omija szafę i się patrzy, ogląda się za siebie, czy nikt go tam nie wrzuci – opowiada matka dwóch synów. – Bywało, że siedziałam na podłodze, on [mąż – red.] kazał mu trzepnąć mnie w twarz albo uderzyć kijem. Jeżeli tego nie zrobił, to go zamykał i lał – przywołuje kobieta.

Psycholog: Powrót do mieszkanie to odnawianie traumy

Zdaniem psycholog, z którą rozmawialiśmy, nie można się dziwić, że pani Beata uciekała z mieszkania. – Powracanie do miejsca kaźni, gdzie oni przeżywali swój osobisty horror, jest odnawianiem traumy – mówi Dominika Słomińska. I dodaje: – Cała historia jest taka, że dzieci przechodzą z traumy w traumę. Najpierw były katowane psychicznie i fizycznie przez ojca. Widziały też, jak katowana była matka. Potem z powrotem musiały wchodzić do tego mieszkania. Następnie doświadczyły koszmaru bezdomności. Trauma pogania traumę.

Mąż pani Beaty został skazany za znęcanie się nad nią, ale wciąż nie poszedł do więzienia. Ubiega się o odroczenie kary. Dlatego kobieta, bojąc się o siebie i dzieci, od kilku miesięcy szukała innych miejsc, w których mogła nocować. Jest świadoma tego, że dzieci przebywały w skandalicznych warunkach, ale tłumaczy, że była zdesperowana i nie widziała innego wyjścia.

– Niektórzy powiedzą, że sama sobie wybrałam taki los, bo uciekłam. Ale musiałam. Musiałam uciec. Może bym przecierpiała to bicie, ale już nie miałam siły – tłumaczy.

Działania ośrodka pomocy społecznej

Pani Beata mówi, że wcześniej nie prosiła o pomoc, bo bała się męża. Ośrodek pomocy społecznej proponował jej na początku zeszłego roku pomoc asystenta rodziny. Kobieta jednak odmówiła. – Nie mogłam zgodzić się na asystenta rodziny, bo bym jeszcze gorzej dostała. Strasznie się go bałam i do tej pory boję – mówi.

Dlatego też, jak tłumaczy nam dyrektorka MOPS-u, pomoc jej instytucji ograniczała się do wypłaty zasiłków i przekazywania pani Beacie żywności. Teraz MOPS deklaruje szersze działania.

– Pracownicy udali się z panią Beatą do mieszkania, które ma przydzielone. Było w nieciekawym stanie. Pani Beata została zobligowana, żeby to mieszkanie posprzątać. Zostały przekazane jej rękawiczki i worki. Na dzisiaj pani Beata została objęta taką pomocą, że został udzielony jej zasiłek na zakup węgla. Dzieciom zostały przyznane obiady w szkole – mówi Dorota Kaczorek-Magdalińska, dyrektor Centrum Usług Społecznych w Mławie.

Dzieci zostały odebrane

Po raz kolejny odwiedziliśmy panią Beatę. I tu czekało nas zaskoczenie. – Poszłam do szkoły po dzieci i pani powiedziała, że dzieci zostały zabrane. Wytłumaczenie jest takie, że nie mam bieżącej wody i nie ma dla dzieci warunków – mówi kobieta. I dodaje: – Nie chcę nic więcej, tylko swoje maleństwa. Oni są moim życiem, oddechem. Powodem, żebym mogła istnieć i żyć. Dla kogo mam teraz żyć?

W sądzie zapytaliśmy, dlaczego pani Beacie odebrane zostały dzieci. – Sytuacja bytowa, mieszkalna, związana z zapewnieniem podstawowego bezpieczeństwa dla dzieci została w istotny sposób zachwiana. Zamieszkiwanie w warunkach, które były dramatycznie trudne dla dzieci spowodowało, że sąd w trybie pilnym wydał postanowienie o tym, żeby umieścić dzieci w pieczy zstępczej. Stąd decyzja, żeby dobro dzieci było chronione w najwyższym stopniu – tłumaczy Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Płocku.

– Co wieczór, jak kładliśmy się spać, to mówiliśmy sobie, że się kochamy. Wczoraj tego nie usłyszałam. Odpowiedziały mi puste ściany – ubolewa pani Beata.

Czy decyzja sądu jest ostateczna? – Decyzja podjęta przez sąd jest podjęta w tak zwanym trybie pilnym. To jest forma postanowienia o zabezpieczeniu, czyli decyzja podjęta w sytuacji, kiedy jest bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa, dla zdrowia dzieci i właściwego rozwoju. Ta decyzja nie jest ostateczna w tej sprawie. Natomiast w sprawach opiekuńczych, w sytuacji zmiany okoliczności, sąd może podjąć odmienną decyzję – mówi Iwona Wiśniewska-Bartoszewska.

Czy pani Beata odzyska dzieci?

Zdaniem psychologa odebranie dzieci może u pani Beaty spowodować przemianę. – Liczę, że pani Beata dostanie odpowiednie wsparcie i zmobilizuje się w poszukiwaniu racjonalnych rozwiązań. Racjonalnych rozwiązań, które będą budować bezpieczeństwo u dzieci – mówi psycholog Dominika Słomińska. I dodaje: – Zmiana mieszkania to podstawa. Bez mieszkania, które będzie czyste, schludne, w którym będzie miło, będzie bieżąca woda… to może stać się trampoliną, żeby budować normalność.

– Zaproponowaliśmy jej asystenta rodziny, będziemy ją wspierać – deklaruje dyrektor Centrum Usług Społecznych w Mławie. Pani Beata zapewniła nas, że teraz będzie współpracowała z psychologiem i ośrodkiem pomocy społecznej. Wszystko po to, żeby jak najszybciej odzyskać dzieci. By zapewnić dzieciom lepsze warunki, napisała też prośbę do burmistrza o zamianę mieszkania.

– Mieszkania przydzielane są przez komisję. Ta prośba trafi do komisji i jestem przekonany, że komisja podejmie właściwą decyzję. Trzymamy kciuki, żeby tej pani się powiodło, żeby jej życie się wyprostowało – mówi Sławomir Kowalewski, burmistrz Mławy.

Wybrane dla Ciebie