Sean "Diddy" Combs zapowiada apelację od wyroku skazującego
Sean "Diddy" Combs, jeden z najbardziej rozpoznawalnych potentatów rapowych, zamierza odwołać się od wyroku, który skazał go na 50 miesięcy więzienia oraz pół miliona dolarów grzywny. Jego adwokaci w poniedziałek poinformowali federalny sąd w USA o planach apelacji i zapowiedzieli złożenie formalnych dokumentów w najbliższych dniach.
Combs został uznany za winnego dwóch zarzutów transportu w celu uprawiania prostytucji. Został jednak uniewinniony z dwóch poważniejszych oskarżeń – handlu ludźmi w celach seksualnych i wymuszeń.
Sędzia Arun Subramanian podkreślił w uzasadnieniu, że wyrok miał wysłać jasny sygnał: znęcanie się nad kobietami wiąże się z realną odpowiedzialnością. Oprócz kary więzienia Combs otrzymał pięć lat w zawieszeniu i grzywnę w wysokości 500 tys. dolarów.
Podczas wrześniowej rozprawy muzyk wyraził skruchę. – Moje czyny były obrzydliwe, haniebne i chore. Zatraciłem się w nadmiarze i w swoim ego – mówił, prosząc sędziego o "litość" i przepraszając dwie kobiety, które zeznawały przeciwko niemu. Obrona wnioskowała o zaledwie 14 miesięcy więzienia, co – biorąc pod uwagę czas spędzony w areszcie – pozwoliłoby mu szybko wyjść na wolność. Prokuratorzy domagali się kary ponad 11 lat.
Sprawa Combsa, aresztowanego we wrześniu 2024 roku, odbiła się szerokim echem na całym świecie. Proces, który trwał niemal dwa miesiące, skupił uwagę opinii publicznej na jego relacjach z kobietami – zwłaszcza z piosenkarką Cassandrą Venturą. Artystka zeznała, że Combs miał ją zmuszać do udziału w "nocnych pobytach w hotelach" z męskimi eskortami i stosować wobec niej przemoc fizyczną. Inna kobieta, występująca pod pseudonimem Jane, mówiła, że uczestniczyła w podobnych spotkaniach mimo choroby.
Ława przysięgłych ostatecznie uniewinniła Combsa z najcięższych zarzutów, jednak uznała go winnym transportu kobiet w celach seksualnych. Teraz jego prawnicy będą próbowali podważyć zarówno sam wyrok skazujący, jak i wymiar kary.