Puma Nubia nie wróci już do byłego właściciela? “To jest dramatycznie skrzywdzone zwierzę”
Dwa tygodnie temu cała Polska usłyszała o pumie Nubii i jej właścicielu Kamilu Stanku. Mężczyzna, który nie chciał poddać się wyrokowi sądu i oddać pumy do zoo, uciekł z dzikim zwierzęciem do okolicznych lasów. Dziś puma przebywa w chorzowskim zoo, ale były właściciel zapowiada dalszą walkę.
– Dużo jej daje moja obecność ze względu na to, że po prostu wie, że ja jestem. W ten sposób jest jej raźniej. Jest jak dziecko, wszystkie swoje zwierzęta traktuję bardzo personalnie. To są moje dzieciaki – mówi Kamil Stanek.
Nubia była z Kamilem Stankiem od małego
Mężczyzna kupił pumę Nubię w Czechach sześć lat temu, kiedy była jeszcze małym kotem. W tym kraju handel dzikimi zwierzętami jest legalny. Mężczyzna ma 36 lat. Mieszka razem z żoną oraz 2,5- letnim synem. Jest byłym żołnierzem. Po opuszczeniu armii imał się różnych zajęć. Większość czasu poświęca jednak zwierzętom.
– Zawsze mieliśmy koty w domu. Zrealizowałem coś, co nie udało się do tej pory nikomu, bo oswojenie takiego zwierzęcia jak puma jest bardzo trudne. Jako samotnik, który nie jest związany ze stadem, trudno wywołać to, żeby puma przywiązała się do jednostki, do człowieka – tłumaczy pan Kamil.
– Jesteśmy odpowiedzialni za to co oswoiliśmy, czyli za zwierzęta. Jeśli powołaliśmy je do istnienia, to nie możemy nie wziąć za nie odpowiedzialności. Nie może być tak, że ja teraz powiem: „Dobra, to weźcie ją, a ja inaczej sobie życie ułożę”. Nie potrafię bez niej żyć – dodaje.
„Przyparty do muru, mógłby zareagować drastycznie”
Mężczyzna, by legalnie opiekować się pumą w Polsce, musiał założyć cyrk. Szybko jednak zakończył tę działalność. Zajmując się Nubią, kilka razy dopuścił się wykroczeń. W efekcie zapadł wyrok, w którym sąd nakazał mu przekazanie zwierzęcia do poznańskiego zoo.
Kamil Stanek nie chciał jednak oddać zwierzęcia bez walki. Próbował uciekać, zachowywał się agresywnie. W pewnym momencie na nagraniu z próby odebrania pumy widać, jak mężczyzna przykłada sobie nóż do gardła i krzyczy, żeby inni się od niego nie zbliżali. Sam mężczyzna mówi, że tego nie pamięta. – Jedyne co pamiętam to, że chciałam uciec – mówi.
Ucieczka się powiodła. Kamil Stanek przez dwa dni ukrywał się w okolicznych lasach.
Stanek jest byłym żołnierzem, który służył m.in. w Afganistanie. Gdy uciekał miał ze sobą nóż oraz drapieżne zwierzę, więc akcja poszukiwawcza nabrała poważnego charakteru. Brało w niej udział 200 policjantów, antyterroryści, śmigłowiec i drony.
– Wiedziałem, że jestem traktowany bardzo specjalnie. Pożegnałem się z żoną i poprosiłem ją, żeby wychowała naszego syna najlepiej, jak potrafi – opowiada mężczyzna.
– Kamil mógłby być niebezpieczny. On by nie atakował, tylko by się bronił. Wydaje mi się, że przyparty do muru, mógłby zareagować bardzo drastycznie – mówi Jakub Żurek, znajomy Kamila Stanka. To właśnie on zadzwonił do Stanka i namawiał go, aby ten oddał się w ręce policji.
W jakich warunkach była trzymana Nubia?
– Tam gdzie przyjechaliśmy była tylko mała klatka, w której puma musiała przebywać przez dłuższy czas, o czym świadczyły niesprzątane odchody. Zwierzę nie mogło się w niej wyprostować. Klatka była przykryta eternitem. Na wierzchu leżały resztki mięsa. W środku, pomimo tego że był upał, nie było ani grama wody – opowiada Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka zoo w Poznaniu, która uczestniczyła w próbie odebrania pumy.
Kamil Stanek tłumaczy nam, że mała klatka, w której zastano Nubię, nie była jej stałym miejscem przetrzymywania. – Nie byłem obecny w momencie wjazdu tych osób. Nie mówię, że podrzucili tam tę pumę, natomiast jeśli wchodzi się gdzieś pod nieobecność właściciela, to można zrobić wszystko – dodaje mężczyzna.
– Tam obok nie było innego miejsca, w którym stałaby woliera czy klatka, w której puma miałaby możliwość rozprostowania łap. Nie było żadnego ogrodzenia, ta posesja nie miała żadnego zabezpieczenia. To był skaj lasu i tam stała klatka – mówi Ewa Zgrabczyńska.
Były właściciel nie chciał zabrać nas do miejsca, z którego próbowano odebrać pumę. Zamiast tego pojechaliśmy z nim do Mnichowa w województwie świętokrzyskim, gdzie jak twierdzi, Nubia spędzała większość czasu w roku. Jak mówi, była tam jeszcze w tygodniu poprzedzającym odebranie.
– To obiekt specjalnie przystosowany do przetrzymywania niebezpiecznych zwierząt – mówi mężczyzna.
Zdaniem Zgrabczyńskiej nie widać tam jednak bytności pumy. – Jest wysoka trawa, nie ma śladów zdrapywania kory na konarach i deskach, nie ma śladów w kotniku. Nie widać śladów zwierzęcia, jakie zobaczyliśmy w tej małej klatce – ocenia dyrektorka ogrodu zoologicznego.
„Zwierzę zostało oswojone siłą”
Kamil Stanek zarabiał na pumie, zwierzę występowało w sesjach zdjęciowych i reklamach. Przez lata prowadził też tak zwane warsztaty. W ich ramach, za opłatą, można było spędzić dzień z pumą: obserwować Nubię i robić z nią zdjęcia.
– Bez przemocy nie da się pumy przymusić do udziału w sesjach fotograficznych, otwierania gali walk, czy warsztatów, gdzie wchodzą obcy ludzie i dotykają kota, który jest z natury samotnikiem – ocenia dyrektorka poznańskiego zoo.
– Nie ma znaczenia sposób wychowania. W ten sposób zaburza się tylko naturalne zachowania. To, że kot od małego był karmiony smoczkiem, oznacza, że zwierzę zostało w bestialski sposób odebrane matce. Człowiek stał się substytutem po to, aby pumę oswoić siłą. Nie ma sposobu na to, żeby wytworzyć pozytywną więź między człowiekiem a tym zwierzęciem – dodaje.
Kamil Stanek zapewnia, że nie wykorzystywał Nubii. – Pracowaliśmy wspólnie, to nie jest tak, że ja jej używałem. Ja ją o coś prosiłem, a ona to grzecznie wykonywała. Tworzyliśmy zespół. – Boję się starty jej, że nie wróci do mnie. Boję się, że ktoś inny będzie się z nią bawił, bo została oswojona przeze mnie – dodaje.
Ile Kamil Stanek zarabiał na Nubii?
Dziś Nubia przebywa na kwarantannie w ogrodzie zoologicznym w Chorzowie.
Choć wyrok dotyczący odebrania pumy jest już prawomocny i puma nie wróci do byłego właściciela, to Kamil Stanek wciąż prosi o pieniądze na pomoc prawną na internetowej zbiórce. W przeszłości też zbierał w ten sposób pieniądze dla swojej pumy.
– Mówiąc szczerze, nie zarabiałem na pumie dużych pieniędzy. Dużo musiałem kombinować. Kupić coś taniej, drożej sprzedać – mówi pan Kamil. Gdy pytamy, ile kosztowała sesja zdjęciowa z Nubią, były właściciel zasłania się tajemnicą handlową. – Warsztaty nie miały cennika. To była kwestia indywidualna, że ktoś chciał na przykład nas wesprzeć – tłumaczy. Cennik warsztatów z Nubią jednak istniał. Krótko przed odebraniem kota, skontaktowaliśmy się w tej sprawie.
– Rezerwacja warsztatów odbywa się po całkowitej przedpłacie. U mnie dzień tak normalnie kosztuje 950 złotych od osoby. Wchodzicie sam na sam, macie do dyspozycji Nubię, wybieg. Solo robicie, co chcecie – usłyszeliśmy przez telefon.
„Murem za Kamilem Stankiem”
Za Kamilem Stankiem ujęły się dziesiątki tysięcy internautów. Podpisują petycje o jego ułaskawienie, a sam Stanek nadal zbiera w sieci pieniądze na pomoc prawną. Zebrana kwota wciąż rośnie i jest liczona w dziesiątkach tysięcy złotych.
Były właściciel pumy codziennie spotyka się ze swoimi fanami przed wybiegiem Nubii w chorzowskim zoo. – Uważam, że po sześciu latach nie powinni zabierać tej pumy, ponieważ pan i zwierzę są bardzo ze sobą związani. Nie raz oglądałam w internecie ich filmy i widać na nich tę więź. Uważam, że odbierając ją, robią krzywdę – mówi pani Iwona, którą spotkaliśmy w zoo w Chorzowie.
– To zwierzę nie miało wyboru. Ten męt pojęciowy spowodował, że ogromna rzesza ludzi, którzy być może mają dobre zamiary i serca do zwierząt, ujęła się za tym związkiem. Nie widzą jednak tego, że jest to związek jednostronny, naruszający podstawowe potrzeby biologiczne zwierzęcia – mówi Ewa Zgrabczyńska.
– To jest zwierzę skrzywdzone w sposób dramatyczny, któremu powinno się przywrócić przynajmniej cząstkę jego tożsamości biologicznej i pozwolić na bycie pumą. Puma człowiekiem nie jest i nie chciałaby nim być – dodaje.
– Czy w biednej rodzinie dzieci są kochane mniej, a w bogatej bardziej? Nie chodzi o to, jak wyglądają wybiegi. Wiem, że w zoo warunki są bardzo dobre, ale to nie o to chodzi. Wciąż walczę – mówi Kamil Stanek.