Nysa w obliczu katastrofy: mieszkańcy uciekają na wiadukt przed nadciągającą falą powodzi

Mieszkańcy Nysy zebrali się na wiadukcie przy ulicy Piłsudskiego, szukając schronienia przed nadciągającą falą powodziową. W obliczu zagrożenia burmistrz miasta ogłosił stan ewakuacji, apelując do mieszkańców o natychmiastowe opuszczenie zagrożonych terenów.

Istnieje ryzyko przerwania wału rzeki przy ulicy Wyspiańskiego, co mogłoby doprowadzić do katastrofalnych skutków.

Burmistrz w swoim apelu nawoływał do szybkiej ewakuacji i przygotowania się na najgorsze. Władze Nysy informowały, że Wody Polskie w godzinach od 17 do 20 zmniejszą zrzut wody z tamy, co da czas na naprawę uszkodzonego wału oraz na bezpieczne opuszczenie domów przez mieszkańców.

Samochody na wiadukcie – mieszkańcy próbują się ratować

Wielu mieszkańców zdecydowało się na schronienie swoich samochodów na wiadukcie, który wznosi się ponad zalane miasto. Ulice Nysy zamieniły się w rwące potoki, a poziom wody w niektórych miejscach osiągnął niebezpieczny poziom.

Pani Ewa, jedna z ewakuowanych mieszkanek, opowiedziała dziennikarzom TVN24 o swojej trudnej sytuacji. Razem z mężem i psem opuściła dom na osiedlu Dolna Wieś jeszcze przed oficjalnym apelem burmistrza. „Od soboty mamy wodę w mieszkaniu, cały parter jest zalany. Dzisiaj trochę opadła, zaczęliśmy sprzątać, a tu nagle informacja, żeby uciekać, bo idzie fala na osiem metrów” – relacjonowała.

Choć udało im się wynieść część rzeczy na wyższe piętro domu, wiele pozostaje zagrożonych. Przed ewakuacją zapakowali do samochodu prowiant, ale nie mieli możliwości zabezpieczenia większych sprzętów, takich jak lodówka. „Przeżyliśmy powódź w 1997 roku, ale teraz jest gorzej” – dodają, porównując aktualną sytuację do tragicznych wydarzeń sprzed lat.

W oczekiwaniu na dalsze informacje, mieszkańcy koczują na wiadukcie, licząc na szybkie działania służb ratunkowych.