ŁódźMałżeństwo z Sosnowca spadło z trzeciego piętra wraz z oderwanym balkonem

Małżeństwo z Sosnowca spadło z trzeciego piętra wraz z oderwanym balkonem

Stali na balkonie, który nagle runął na ziemię. Kobiety nie udało się uratować, mężczyzna jest w stanie ciężkim. Pani Sylwia pozostawiła córkę i dwóch synów, w tym jednego niepełnosprawnego. Kamienica, w której rodzina mieszkała wkrótce miała być remontowana. Czy uda się ustalić winnych tej tragedii?

Małżeństwo z Sosnowca spadło z trzeciego piętra wraz z oderwanym balkonem

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 4 września w kamienicy przy ul. Czystej w Sosnowcu.

– Usłyszałem huk. Pomyślałem, że to drzewo. Podszedłem do okna i zobaczyłem, że sąsiedzi leżą na ziemi. Spojrzałem do góry i zobaczyłem, że dno balkonu spadło na drugi balkon sąsiadki – opowiada pan Piotr, mieszkaniec kamienicy.

– Zerwałam się z łóżka. Zaczęłam krzyczeć, bo nie wiedziałam, co się stało. Po chwili spojrzałam w stronę balkonów i zauważyłam, że na górze nie ma go. Została sama barierka, spód odpadł i zatrzymał się na naszym balkonie. Ktoś krzyczał, że na środku ulicy leży człowiek – relacjonuje pani Sylwia.

– Byłam w pracy, kiedy zadzwonił do mnie brat, potem siostra, która mi powiedziała, że brat z żoną spadli razem z balkonem – przywołuje pani Beata, siostra rannego mężczyzny. I dodaje: – Sylwia jeszcze wtedy żyła, zmarła kilka godzin później. Brat był w krytycznym stanie, nie było wiadomo, czy przeżyje.

„Weronika prosiła mamę, żeby wróciła”

43-letnia pani Sylwia i 45-letni pan Robert byli małżeństwem. On pracował jako kucharz, dwa lata temu pokonał chorobę nowotworową. Pani Sylwia zajmowała się domem. Ich dzieci to 14-latek, który tego dnia miał właśnie iść na rozpoczęcie roku szkolnego, 21-letnia córka oraz drugi syn – dorosły niepełnosprawny. W domu mieszkała także niepełnosprawna siostra pana Roberta.

– Ich 14-letni syn miał iść pierwszy dzień do nowej szkoły. Jako pierwszy wyszedł na balkon, ale się zawrócił. Potem wyszli oni i się zawaliło – opowiada pani Barbara, mieszkanka kamienicy.

– Widziałam Weronikę jak krzyczała, prosiła mamę, żeby wróciła, kiedy ta już nie żyła. Wspominam to i płaczę. Nie chcę nawet myśleć, co oni teraz przeżywają – dodaje inna z sąsiadek.

Kamienica przy ulicy Czystej w Sosnowcu pochodzi z 1911 roku. Jak twierdzą władze miasta, nie ma ustalonego właściciela, jednak ma administratora, któremu lokatorzy płacą czynsz i który zobowiązany jest do corocznych kontroli stanu technicznego budynku. To Miejski Zarząd Zasobów Lokalowych.

– Budynek nie ma właściciela. Wszystkie dokumenty z badań technicznych zostały przekazane prokuraturze. Nie mam wiedzy, czy ktoś zgłaszał sprawę stanu technicznego tych balkonów – mówi Rafał Łysy z Urzędu Miasta w Sosnowcu.

Prokuratura w Sosnowcu prowadzi śledztwo w sprawie sprowadzenia katastrofy budowlanej, w wyniku której zginęła jedna osoba. Pan Robert jest wciąż w ciężkim stanie. Czy i kiedy

lokatorzy będą mogli wrócić do swoich mieszkań – nie wiadomo. Stan całej kamienicy jest obecnie weryfikowany.

– Pojadę dziś do brata i powiem mu, że ma żyć. Ma żyć dla dzieci, bo został tylko on – kończy siostra pana Roberta.

Wybrane dla Ciebie