Litwa traci na konflikcie z Chinami
W ostatnich tygodniach Chiny obniżyły rangę stosunków dyplomatycznych z Litwą, wstrzymały wydawanie wiz dla jej obywateli i sięgnęły po sankcje gospodarcze, całkowicie blokując import z nadbałtyckiego kraju. To odwet za to, że – mimo protestów Pekinu – litewski rząd zgodził się na otwarcie Tajwańskiego Biura Przedstawicielskiego w Wilnie. – Litwa jest po prostu przedmiotem w rozgrywkach. Mamy najzwyczajniej w świecie do czynienia z prowokacją, która ma za zadanie zwrócić uwagę Stanów Zjednoczonych – ocenia Leszek Ślazyk, ekspert ds. Chin z Contemporary China Studies Institute. Jak podkreśla, Polska stoi w tym konflikcie po stronie Chin, ale jednocześnie w sferze gospodarczej podejmuje działania, które są sprzeczne z deklaracjami o chęci utrzymywania poprawnych stosunków z Pekinem.
Konflikt chińsko-litewski zaostrza się od momentu, kiedy 18 listopada br. w Wilnie zostało otwarte Tajwańskie Biuro Przedstawicielskie. Pekin zdenerwowało nie tyle samo powstanie nieoficjalnej placówki dyplomatycznej, co użycie w jej nazwie słowa „Tajwan” zamiast chińskiego odpowiednika „Tajpej”. Władze Chińskiej Republiki Ludowej uważają, że podważa to ich suwerenność i stanowi ingerencję w sprawy wewnętrzne. Tajwan od lat jest bowiem uważany przez Chiny za zbuntowaną prowincję i część swojego terytorium, a Pekin dąży do przejęcia kontroli nad wyspą zgodnie z tzw. polityką jednych Chin. Jest to zasada obowiązująca w polityce wewnętrznej i międzynarodowej, zakładająca istnienie tylko jednego państwa, na które składają się Chiny kontynentalne, Hongkong, Makau oraz właśnie Tajwan.
– Litwa już pod koniec sierpnia zaczęła informować, że chce nawiązać bliższe stosunki dyplomatyczne z Tajwanem. To oczywiście wywołało natychmiastową reakcję Pekinu. Już od końca lat 70. wiadomo, że jeżeli chce się wyprowadzić z równowagi dyplomację chińską – to należy mówić o tym, że Tajwan jest niepodległym państwem. I dokładnie to zrobiła Litwa – mówi ekspert Contemporary China Studies Institute. – Zgodnie z polityką jednych Chin Tajwan jest traktowany jako zbuntowana prowincja. To jest jeden z priorytetów, jeden z takich punktów na chińskim organizmie, którego wystarczy dotknąć, żeby wywołać reakcję na pograniczu furii. To jest sprawdzone już od lat i zawsze tak działa.
Na przestrzeni ostatnich tygodni Chiny w odwecie obniżyły już rangę stosunków dyplomatycznych z Litwą do poziomu charge d’affaires oraz wstrzymały wydawanie wiz dla obywateli Litwy. W ubiegłym tygodniu Pekin sięgnął też po sankcje gospodarcze – usunął Litwę z listy państw pochodzenia towarów w rejestrze celnym, co niemal całkowicie zablokowało import z nadbałtyckiego kraju.
– Chiny przystąpiły do tych metod działania, których nauczyły się od Stanów Zjednoczonych z czasów Trumpa, czyli objęły Litwę wszelkiego rodzaju embargami, zawieszono wydawanie wiz obywatelom litewskim, zawieszono współpracę z litewskimi firmami. Niedawno wprowadzono memorandum skierowane do firm zagranicznych czy tzw. kooperacji wielonarodowej mówiące o tym, że zakazuje się stosowania w szeroko rozumianej produkcji jakichkolwiek materiałów, surowców i komponentów pochodzących z Litwy. Natomiast Litwa w konsekwencji wycofała cały swój korpus dyplomatyczny z Chin – mówi Leszek Ślazyk.
Jak ocenia, cała sytuacja jest po prostu prowokacją, która ma na celu zwrócenie uwagi Stanów Zjednoczonych, ale potencjalnie może się okazać bardzo szkodliwa dla litewskiego bezpieczeństwa.
Poza Litwą stosunki dyplomatyczne z Tajwanem łączy w tej chwili raptem kilkanaście państw świata. Wiele krajów, w tym Polska, utrzymuje tam jednak swoje placówki, określano jako biura handlowe. Na tej zasadzie funkcjonuje także przedstawicielstwo Unii Europejskiej.
Ekspert zauważa jednak, że w obszarze gospodarczym część podejmowanych przez Polskę działań jest sprzeczna z deklaracjami, które mają na celu utrzymanie poprawnych stosunków z Pekinem. Przykładem jest m.in. ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, nad którą rząd pracuje już od ponad roku. Zawarte w niej mechanizmy pozwalają wykluczyć z polskiego rynku niektórych dostawców sprzętu i usług ICT na podstawie kryteriów narodowościowych, które mają mocno uznaniowy charakter. Większość ekspertów wskazuje, że są one wymierzone wprost w dostawców technologii z Państwa Środka – głównie w chiński koncern technologiczny Huawei.