Lekarz stwierdził, że Paweł udaje, teraz chłopiec jest sparaliżowany. Prokuratura postawiła lekarzowi zarzuty

13-letni Paweł przez kilka godzin nie otrzymał właściwej pomocy, gdy zerwała mu się zastawka, odprowadzająca płyn mózgowo-rdzeniowy z jego głowy. Prokuratura postawiła zarzuty lekarzowi z pogotowia, który objawy chłopca określił jako symulowane. Dziś nastolatek nie mówi i nie chodzi.

Chłopiec wracał z wycieczki szkolnej. Poczuł się źle, został wyprowadzony z autobusu przez swojego kolegę i puszczony do domu. Z uwagi na to, że jego stan pogarszał się, kolega z którym miał dojść do domu, wezwał pogotowie

opisała zdarzenie Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Przybyła na miejsce matka poinformowała lekarza o zastawce i zasugerowała natychmiastową hospitalizację. Lekarz nie podzielił tego zdania.

Matki ponownie wezwała pogotowie, z uwagi na nadmierną senność dziecka. Ten sam zespół pogotowia ratunkowego podjął już decyzję o przewiezieniu chłopca o szpitala, natomiast jak ustaliła prokuratura nie odbyło się to w trybie pilności „jeden”, co zdaniem prokuratora referenta jest błędem lekarza, kierownika zespołu ratownictwa

dodała Smorczewska.

Po dziewięciu miesiącach śledztwa na początku marca prokuratura zdecydowała o postawieniu lekarzowi zarzutów “popełnienia przestępstwa narażenia małoletniego Pawła R. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź pozbawienia zdrowia małoletniego”.