Niestety, sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna, ponieważ wokół plantacji i punktów skupu pojawiają się gangi, które napadają na zbieraczy i handlarzy.
Pracownicy, w obawie o swoje bezpieczeństwo, zbierają się w grupy, by zmniejszyć ryzyko napaści. “To świat, który wydłubie ci oczy, jeśli nie będziesz ostrożny” – opisuje dramatyczną sytuację informator portalu Daily NK. Rabusie, w trakcie jednego napadu, potrafią zrabować ponad 200 kg borówek, wartych około 2,8 tys. zł. Ofiary napadów nie mają możliwości zgłoszenia przestępstwa ani dochodzenia swoich praw. W kraju rządzonym przez Kim Dzong Una panuje niepisana zasada: “Oddaj borówki złodziejom, jeśli chcesz przeżyć”.
Coraz więcej rodzin, które dotkliwie odczuwa skutki niedoborów żywności, zmusza swoje dzieci do pracy przy zbiorach borówek, rezygnując tym samym z edukacji. Młodzież, zamiast uczęszczać do szkoły, spędza dni w lesie, zbierając owoce lub pracując na plantacjach. Sezonowi pracownicy przyjeżdżają na plantacje z całego kraju, często zmuszeni do nocowania w namiotach, aby zminimalizować koszty transportu.
Bieda w Korei Północnej staje się coraz bardziej widoczna. Mimo bogatych zasobów naturalnych, większość dochodów kraju przeznaczana jest na cele militarne, co powoduje, że mieszkańcy cierpią z powodu chronicznych braków żywności i podstawowych towarów.
Zbieracze, mimo ryzyka, mogą w ciągu jednego dnia zebrać około 3-4 kg borówek, które sprzedają za 25-30 juanów, co daje równowartość 14-16,5 zł. Pomimo niewielkich zarobków, dla wielu rodzin jest to jedyny sposób na przetrwanie w kraju, którego gospodarka opiera się na zasadzie dżucze, czyli samowystarczalności i centralnym planowaniu. Szacuje się, że dochód narodowy brutto na mieszkańca Korei Północnej wynosi zaledwie 1,2 tys. dolarów rocznie, co stanowi mniej niż 4% dochodu na mieszkańca w Korei Południowej.
Sytuacja w Korei Północnej, gdzie dzieci muszą pracować, a przestępczość narasta, pokazuje, jak głęboki jest kryzys gospodarczy i humanitarny w tym zamkniętym kraju.