"Czerwony dywan dla agresora". Spotkanie Trump–Putin na Alasce wywołało oburzenie w Ukrainie
Ukraińcy zasypiali w piątek z niepokojem, że Donald Trump ulegnie urokowi Władimira Putina i zaoferuje mu ustępstwa w sprawie wojny. Rano odetchnęli z ulgą – szczyt na Alasce zakończył się fiaskiem, bez jakichkolwiek strategicznych czy politycznych porozumień. Jednak to nie brak ustaleń, a sposób, w jaki przyjęto rosyjskiego przywódcę, wywołał największe emocje.
Putin, odpowiedzialny za pełnoskalową agresję na Ukrainę, został w USA przyjęty z pompą. Amerykańscy żołnierze rozwijali przed nim czerwony dywan, Trump witał go oklaskami i serdecznym uściskiem dłoni, a obaj przywódcy przejechali wspólnie prezydencką limuzyną. Nad bazą lotniczą przeleciał bombowiec B-2 eskortowany przez myśliwce – całość wyglądała niczym spektakl dyplomatyczny, który dla Putina oznaczał symboliczny powrót na światowe salony.
W Kijowie reakcja była jednoznacznie negatywna. – Racjonalny świat zachowuje się irracjonalnie, witając w ten sposób agresora odpowiedzialnego za miliony ofiar – skomentowała prawniczka Maria Drachova. Z kolei politolog Ołeksandr Kowalenko mówił wprost o "legitymizacji zbrodniarza wojennego na najwyższym szczeblu".
Oburzenie potęgowały gesty samego Putina. Gdy reporter zapytał go, czy przestanie zabijać cywilów, rosyjski prezydent odpowiedział uśmiechem i kpiącym gestem sugerującym, że nie słyszy. – To było jak policzek dla ofiar wojny – przyznał Serhij Orłyk z Donbasu, który dwukrotnie stracił dom i bliskich.
Po zakończeniu rozmów Putin jako pierwszy zabrał głos, przemawiając przez osiem minut i unikając wzmianek o odpowiedzialności Rosji. Trump ograniczył się do krótkiego, dwuminutowego wystąpienia. – To ogromne zwycięstwo Putina jeszcze zanim wysiadł z samolotu – ocenił Kier Giles z Chatham House.
Choć fiasko negocjacji dało Ukrainie chwilową ulgę, sposób ich przeprowadzenia wzbudził poważne wątpliwości. – Jeśli intencją było schlebienie Putinowi, to strategia ta jest bardzo ryzykowna – ostrzega Kowalenko.
Prezydent Wołodymyr Zełenski podkreślił w sobotę, że obecność przywódców europejskich w kolejnych rundach rozmów jest niezbędna, by równoważyć wpływ Trumpa i nie dopuścić do ustępstw wobec Moskwy. W poniedziałek ukraiński lider ponownie uda się do Waszyngtonu, licząc, że tym razem rozmowy przyniosą realną drogę do pokoju – bez kapitulacji wobec żądań Kremla.