Borelioza zniszczyła życie ich rodziny
Ukąszenie kleszcza, błędna diagnoza i brak odpowiedniego leczenia boreliozy doprowadziły Pawła Lemańskiego do poważnej choroby mózgu. Od sześciu lat Paweł i Agnieszka Lemańscy są więźniami własnego domu. Paweł Lemański po ukąszeniu przez kleszcza kilkanaście lat temu zachorował na boreliozę. Błędna diagnoza i nieprawidłowe leczenie trwało tak długo, że choroba zaatakowała jego mózg i układ nerwowy. Borelioza doprowadziła do porażenia czterokończynowego. Choroba jest nieuleczalna. Mężczyzna jest skazany na leżenie w łóżku.
Przyszedł taki dzień, że mąż chciał wstać, podnieść się z kanapy i nie mógł. To było coś strasznego, bo patrzyłam na to i nie mogłam nic zrobić. Od tego momentu został w łóżku na stałe, nie udało mu się wstać – wspomina Agnieszka Lemańska.
Chorobie towarzyszy ogromny ból. Pan Paweł regularnie dostaje zastrzyki z morfiny.
– Ból jest ogromny. To już szósty rok męża na morfinie. Jestem niewolnikiem tego domu. Dla mnie, dla Pawła i Bruna dom stał się więzieniem – dodaje pani Agnieszka.
Każde wyjście z domu, zostawienie męża samego jest dla niej dużym stresem.
– Nie mogę zostawić Pawła na więcej niż trzy godziny, tak żeby sam robił sobie te zastrzyki, bo jest to bardzo niebezpieczne. Paweł podlega różnym stanom psychicznym. Może będzie chciał skończyć ze sobą? – zastanawia się pani Agnieszka.
Rodzina Lemańskich, przez wiele lat mieszkała w Tarnowie. Pan Paweł z wykształcenia plastyk, prowadził własną firmę, zajmującą się malowaniem znaków na ulicach. Jego żona była dziennikarką.
– Nie ma słów, którymi mógłbym wypowiedzieć, co teraz czuję. Choroba, a przede wszystkim choroba mózgu mnie wyniszcza. Mam napady szału, tracę świadomość. Właśnie całkowitej utraty świadomości boję się najbardziej – mówi Paweł Lemański.
Jedenaście lat temu przeprowadzili się do wiejskiego domu w górach. Wyremontowali go. Kiedy choroba gwałtownie się rozwinęła, obydwoje musieli zrezygnować z pracy. Pieniądze na leczenie mieli z wyprzedawanego majątku. Teraz utrzymują się z renty i zasiłku pielęgnacyjnego.
18-letni syn państwa Lemańskich – Bruno, choruje na autyzm. Uczy się w domu. Jest objęty nauczaniem indywidualnym.
– Są takie dni, że syn nie wstaje, nie je, nie odzywa się do nikogo. Barykaduje się w swoim pokoju i nie chce mieć z nikim kontaktu – mówi Agnieszka Lemańska.
Mimo natłoku codziennych obowiązków, Agnieszka Lemańska podkreśla, jak ważne w codziennym funkcjonowaniu są dla nich zwierzęta.
– Wielu ludzi dziwi się, po co mi tyle zwierząt, przy tym natłoku obowiązków. One mają wartość terapeutyczną, kochamy je, przytulamy, to nasz lek na całe zło. Zwierzęta muszą być w tym domu.
Na skutek choroby, Paweł Lemański od kilku lat nie opuścił mieszkania. Jego żona ubolewa nad tym, że nie może wyjść z nim na spacer. Rozwiązaniem problemu byłby specjalny podjazd dla wózków zamontowany przy ich domu.
– Starałam się, żeby zrobić podjazd dla wózków i żeby chociaż tu męża wyprowadzić, pokazać mu niebo. Dostałam trzy tysiące z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, ale budowlańcy powiedzieli, że to niemożliwe, by za taką kwotę wybudować taki podjazd – mówi Agnieszka Lemańska.
Dlaczego urząd przeznaczył na jego budowę tak niewielką kwotę?
– Pani Lemańska zrezygnowała z przyznanego dofinansowania. Nie dostarczyła wymaganych dokumentów między innymi kosztorysów. W związku z tym nikt nie wiedział, czy kwota przyznana na podjazd była adekwatna, czy zbyt mała – mówi Agnieszka Zygarowicz, dyrektor PCPR w Krośnie i dodaje – Jeśli zostaną złożone stosowne dokumenty, prace będzie można rozpocząć nawet w tym roku.
Problemem było też znalezienie wykonawcy budowy podjazdu oraz wygospodarowanie brakujących pieniędzy. W imieniu pani Agnieszki nasz reporter poprosił o pomoc wójta.
– Nasza gmina dysponuje odpowiednią grupą fachowców budowlanych. Możemy pomóc w budowie tego podjazdu – deklaruje Józef Zych, wójt Gminy Korczyna.
Mimo bardzo trudnej sytuacji i świadomości, że choroba męża jest nieuleczalna, pani Agnieszka podkreśla, że są dla siebie niezwykli ważni.
– Jesteśmy kochającą się rodziną. Może to banalnie brzmi, ale kochamy się mimo wszystko. Są rzadkie chwile, że siedzimy w trojkę w pokoju Pawła ze zwierzętami i jest nam po ludzku dobrze.
Tylko cud mógłby sprawić, by choroba się cofnęła. Medycyna nie zna na razie efektywnego leku. Skutecznie można za to pomóc w przebudowie domu i poprawie warunków do życia. Razem możemy sprawić, by ten koszmar stał się mniej dotkliwy. Możecie wspierać rodzinę Lemańskich indywidualnie, bądź za pośrednictwem Fundacji TVN “nie jesteś sam”. Pieniądze z smsów o treści POMAGAM na numer 7126 przeznaczone będą na leki i rehabilitację także innych podopiecznych, w podobnie trudnych sytuacjach życiowych.