Chodzi o wydarzenia z października 2020 roku przed kościołem na Krakowskim Przedmieściu, gdzie poturbowano aktywistkę protestującą przeciwko orzeczeniu upolitycznionego TK Julii Przyłębskiej, ustanawiającemu de facto zakaz aborcji w Polsce. Robert B. skazany został na rok prac społecznych oraz 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz pokrzywdzonej.
Pozujący na co dzień na niezłomnego patriotę B. w trakcie rozprawy dowodził, że wcale nie kierował grupą podobnych sobie cnotliwych mężów, a przemoc określał mianem obrony koniecznej.
Napomknąć należy, że chodziło mu o obronę konieczną świątyni, co nie powinno dziwić, gdyż świątynia, jako obiekt architektoniczny, nie dysponując ramionami i karkiem, jak, nie przymierzając, Robert Bąkiewicz, sama się przed profanacją ze strony walczących o swe prawa kobiet obronić nie byłaby w stanie.