Aktywiści mówią o grupie Kurdów z dziećmi po raz kolejny wypchniętych na Białoruś

Aktywiści twierdzą, że dwie kurdyjskie rodziny z dziećmi były przez polskie służby wywożone na linię granicy z Białorusią już kilka, jeśli nie kilkanaście, razy. Ostatnio miało się tak stać pierwszego dnia Wielkanocy przed czwartą nad ranem. Jak informują aktywiści, w grupie migrantów są małe dzieci. Straż Graniczna po raz kolejny odmówiła nam w tej sprawie komentarza przed kamerą.

Chodzi o – liczące łącznie od ośmiu do dwunastu osób – dwie rodziny irackich Kurdów. – Z tego co wiemy, ta grupa była już kilka, jeśli nie kilkanaście, razy wywożona na linię granicy – mówił przed kamerą TVN24 Mariusz Kurnyta, aktywista działający pod pseudonimem “Człowiek Lasu”.

Dodał, że ostatnim razem Straż Graniczna zatrzymała Kudrów w sobotę (16 kwietnia) w okolicach Białowieży. – Nikt z grup pomocowych nie zdążył tam nawet dotrzeć. Przetrzymali ich do 3.45 nad ranem, a potem po prostu wyrzucili – powiedział aktywista. Stwierdził, że z informacji jakie przekazali migranci, wynika, że na miejscu nie było żadnego tłumacza.

– Prosili o azyl w Polsce. Nikt ze strażników granicznych ich nie słuchał. Jeżeli nie było tłumacza, to przede wszystkich ich nie rozumieli – stwierdził Mariusz Kurnyta.

Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.