PolskaAdwokat bez uprawnień. „Przepięknie się wysławiał”

Adwokat bez uprawnień. „Przepięknie się wysławiał”

Miał działać zgodnie z literą prawa, kierować się zasadami godności, uczciwości i sprawiedliwości społecznej. Klienci nie wiedzieli jednak, że stracił prawo wykonywania zawodu adwokata.

Adwokat bez uprawnień. „Przepięknie się wysławiał”

Krzysztof S., jak podaje, jest doktorem prawa. Studia prawnicze ukończył z najwyższymi ocenami, nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech. Ma specjalizować się w prawie cywilnym, handlowym, europejskim, prywatnym międzynarodowym, socjalnym, prawie ubezpieczeń społecznych.

– Mecenasa poznałem przez Facebooka. Przypadkowo – mówi Dariusz Czuba.
– Przepięknie się wysławiał. Oglądałam, jak wstawiał na Instagrama filmiki w todze, czy z ludźmi, których bronił – wspomina Barbara Łabowicz. I dodaje: – Powiedział, że biegle zna język niemiecki i może mnie reprezentować. Sprawa dotyczyła zaległych alimentów na terenie Niemiec.
– Był polecany przez influencerów instagramowych. Prowadził sprawy sądowe i je wygrywał. W mediach społecznościowych pokazywał wyroki, że bronił ludzi – opowiada jedna z naszych rozmówczyń. I dodaje: – Nasza sprawa dotyczyła pobytu w szpitalu i zakażenia w szpitalu. Powiedział, że dla niego to łatwa sprawa z ochrony dóbr osobistych. Miał występować w naszym imieniu.

Krzysztof S. był aktywny w mediach społecznościowych

Aktywny w mediach społecznościowych adwokat zdobywał kolejnych klientów nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Pandemia dała mu nowe możliwości i pole do popisu. – Wszystko odbywało się na zasadzie, że muszę natychmiast wpłacić pieniądze i ten pan napisze mi pozew w sprawie noszenia maseczek. Powiedział, że chce 3 tys. zł, ale jeżeli wpłacę pieniądze do dwóch dni, to będzie to 2 tys. zł – przywołuje Dariusz Czuba.

– Mówił, że dla niego to prosta sprawa. Ustaliliśmy cenę, było to 5 tys. Miałam do niego pełne zaufanie. Kreował się w mediach społecznościowych na bardzo empatyczną osobę – mówi jedna z naszych rozmówczyń.

Co S. zrobił za 5 tys.? – Nic. Odebrał ode mnie telefon i raz zadzwonił. I poopowiadał troszkę o swoim życiu. Po wpłaceniu pieniędzy nie było już żadnego kontaktu. Pan mecenas po prostu zniknął. Przepadł jak kamień w wodę – podsumowuje kobieta.

Krzysztof S. nie powinien wykonywać zawodu adwokata

– Pan mecenas został zawieszony w 2021 roku. Od tego czasu figuruje w rejestrze adwokatów jako adwokat niewykonujący zawodu. W związku z tym nie powinien wykonywać zawodu – podkreśla Grzegorz Kukowka z Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. I dodaje: – Od czasu do czasu jesteśmy informowani przez sądy, że podejmuje próby, ale sądy go weryfikują, nie dopuszczają do spraw i powiadamiają nas, że podjęto taką próbę albo pytają nas jaki jest jego status zawodowy.
Wielokrotnie próbowaliśmy skontaktować się z Krzysztofem S. Na pozostawiane przez nas wiadomości nie dał odpowiedzi.

W radzie adwokackiej zapytaliśmy, dlaczego S. przestał być adwokatem. – Niestety nie mogę wchodzić w szczegóły, natomiast to co mogę powiedzieć, to, że gdyby nie było bardzo istotnych powodów, to by nie był ani zawieszony w wykonywaniu zawodu, ani też by nie orzeczono wobec niego w dwóch instancjach sądownictwa dyscyplinarnego kary wydalenia z zawodu – podkreśla Grzegorz Kukowka.

Okazało się, że adwokat Krzysztof S. był bohaterem reportażu Uwagi! kilka lat temu. Wówczas jego żona opowiadała o przemocy, którą stosował wobec niej. – Na godzinę 13 miał rozprawę sądową. Bardzo się na mnie wkurzył, że nie może znaleźć telefonu i zaczął mnie bić pięściami po twarzy i głowie. Na stoliku kawowym stała metalowa misa. Zaczął mnie bić tą misą po głowie. Widząc jak cieknie mi krew, kazał mi się udać do lekarza, a sam poszedł na sprawę – mówiła kobieta.

– Wyrokiem z sierpnia 2020 roku Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy uznał Krzysztofa S. za winnego fizycznego i psychicznego znęcania się nad żoną oraz spowodowania u niej obrażeń w obrębie głowy i twarzoczaszki. Za ten czyn sąd wymierzył skazanemu karę mieszaną – trzech miesięcy pozbawienia wolności i dwóch lat ograniczenia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnej pracy na cele społeczne – mówi Mirosława Chyr z Sądu Okręgowego w Warszawie.

Po jednej z wielu prób kontaktu z naszej strony, w końcu Krzysztof S. odpowiedział na e-mail i umówił się z nami na rozmowę. Nie w swojej kancelarii, ale w siedzibie TVN, o godz. 21 i.… nie przyszedł.

Ile jest osób poszkodowanych przez S.? – Mogę się wypowiadać jedynie w zakresie postępowań, które są nadzorowane przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Jest to kilka, kilkanaście osób na obecnym etapie – mówi Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Zdaniem samych poszkodowanych jest ich znacznie więcej. Szacują, że blisko sto osób powierzyło swoje sprawy mecenasowi z Warszawy. Adwokat S., po tym jak nie zjawił się na umówionym z nami spotkaniu, zadeklarował, że odpowie na pytania na piśmie. W odpowiedzi zarzuca nam stronniczość, zaprzecza zarzutom, twierdzi, że tytuł adwokata jest mu przynależny, a stawiane zarzuty to pomówienia i zniewagi, które spotkają się z konsekwencjami prawnymi.

– Ustalono, że nadal wykonuje czynności adwokackie, mimo że formalnie uprawnień ku temu nie ma. Prokurator okręgowy podjął decyzję o przejęciu tych spraw przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie – mówi Szymon Banna. Kiedy mecenas S. przestanie działać? – Mam nadzieję, że jak najszybciej – mówi Banna.

Jak można zweryfikować, czy ktoś jest adwokatem? – Najprostszy sposób to wpisać w wyszukiwarkę „rejestr adwokatów”. W wynikach wyskoczy oficjalna strona Naczelnej Rady Adwokackiej i Adwokatury Polskiej i można sprawdzić, czy osoba, która podaje się za adwokata, faktycznie jest adwokatem – mówi Grzegorz Kukowka z Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

Wybrane dla Ciebie