Zbrodnia w Lubaniu. Matka osierociła czterotygodniowe dziecko
23-letnia Anna została bestialsko zamordowana. Osierociła czterotygodniowe dziecko. Wcześniej napastnik wbił nóż w głowę jej partnera. Oskarżony Adrian Z. twierdzi, że wszystkiemu winne są narkotyki i dopalacze. Był piątkowy wieczór, kilka minut po godz. 22, gdy w jednej z kamienic w Lubaniu doszło do tragedii. 22-letni Adrian Z. zaatakował nożem brata Daniela, a potem bestialsko zamordował jego narzeczoną Annę.
Mężczyzna przyznał się, że działał z zamiarem zabójstwo swojego brata – mówi Łukasz Chrapek, zastępca prokuratora rejonowego w Lubaniu.
Świadkami morderstwa byli mieszkańcy kamienicy.
– Przyleciał z siekierą i zaczął nawalać w drzwi. W końcu zszedł i wziął się za dziewczynę. Usiadł na niej i trzaskał ją siekierą – opowiada jeden ze świadków.
22-latek po zatrzymaniu miał pytać policję, czy zabił narzeczoną brata.
– Kiedy policjanci powiedzieli, że zabił. To odpowiedział: „Dobrze, k…, tego chciałem”.
Anna była tak zmasakrowana, że policja nie chciała by jej matka zobaczyła, jak córka wyglądała po śmierci.
– Podciął jej gardło tasakiem do mięsa. Czaszkę miała zmasakrowaną i oczy na wierzchu. Zębów nie miała – opowiada pan Mariusz, partner matki Anny.
Anna mając 17 lat urodziła pierwsze dziecko. Chłopiec trafił do adopcji. Miesiąc temu urodziła drugie dziecko. Bardzo zależało jej na jego wychowaniu.
– Była zadowolona, chodziła z dzieckiem na spacery. Wstawała po nocach do maleństwa, karmiła je piersią. Dbała o nie. Była bardzo szczęśliwa – wspomina pani Mariola, matka Anny.
Dlaczego 22-latek zaatakował brata i jego narzeczoną?
– Adrian chciał narkotyki od mojego szwagra. Ale ten nie miał, bo oni w ogóle ich nie mieli, byli porządną rodziną. Adrian był na głodzie narkotykowym i nie miał pieniędzy. Może prosił szwagra o pieniądze, albo załatwienie narkotyków – zastanawia się brat zmarłej Anny.
Adrian Z. miesiąc temu trafił do zakładu psychiatrycznego po tym jak biegał po Lubaniu nago i prosił policję by uwolniła go od demona. Teraz za zabicie Anny i zaatakowanie nożem swojego brata trafił do aresztu na trzy miesiące.
– Sprawca był w przeszłości karany za posiadanie środków odurzających – przyznaje prokurator Łukasz Chrapek.
Obrońca Adriana uważa, że jego klient w momencie ataku nie był świadomy, co robi, bo był pod wpływem narkotyków lub dopalaczy.
– Prawdopodobnie nie miał świadomości, że zabija. Najprawdopodobniej oddziaływanie tych środków musiało przekreślić więź rodzinną. On teraz żałuje tego, co zrobił. W miejscu odosobnienia, gdzie z nim rozmawiałem, rozpłakał się – mówi Jerzy Kamola, adwokat.
– Gdybym mógł sam bym go za to zakatrupił. Ale nie mogę, bo wiem, że moja siostra, by tego nie chciała – mówi brat zmarłej.
Najbliższa rodzina Anny uważa, że kobieta mogła żyć. Kilka godzin przed tragedią policja miała dostać informacje, że 22-letni Adrian Z. groził im. Bali się go, bo mężczyzna dzień wcześniej wyszedł z zakładu psychiatrycznego, gdzie trafił po zażyciu dopalaczy.
– Zareagowali dopiero, jak się stała krzywda. Zanim policja przyjechała to moja siostra leżała w plamie krwi – denerwuje się brat zmarłej.
– Okoliczność ta zostanie zweryfikowana w toku śledztwa – zapowiada prokurator Łukasz Chrapek.
Ojciec Anny nie może zrozumieć, dlaczego nikt z mieszkańców kamienicy nie obezwładnił Adriana Z., gdy biegał po kamienicy z siekierą.
– Żeby wszyscy wyskoczyli i go złapali, to ona by żyła – uważa.
– Od chwili tego zdarzenia dostaliśmy kilka telefonów i w przeciągu kilku minut byliśmy na miejscu, dzięki tym mieszkańcom – mówi st. asp. Justyna Bujakiewicz-Rodzeń z lubańskiej policji.
Jeden z sąsiadów podjął próbę zatrzymania szaleńca jednak musiał wycofać się, bo mężczyzna miał ruszyć do niego z siekierą.
W trakcie pobytu w areszcie Adrian Z. będzie miął przeprowadzone badania psychiatryczne. Osierocony chłopiec najprawdopodobniej trafi do babci, która ma wsiąść ślub ze swoim konkubentem i chcą razem go wychowywać.