Wojciech Szczęsny w centrum zamieszania: Barcelona triumfuje po emocjonującym meczu w Lizbonie
Mecz Barcelony z Benficą w Lizbonie w ramach Ligi Mistrzów na długo pozostanie w pamięci kibiców. Kataloński zespół po dramatycznym starciu wygrał 5:4, choć do przerwy przegrywał 1:3, a później 2:4. Jednym z bohaterów tego spotkania, choć w dość nietypowym sensie, był Wojciech Szczęsny, kt óry kilkukrotnie znalazł się w centrum wydarzeń na boisku.
Polski bramkarz nie zaczął meczu najlepiej. Już w 2. minucie spotkania musiał wyciągać piłkę z siatki po precyzyjnym strzale Vangelisa Pavlidisa. Prawdziwy chaos nastąpił jednak 20 minut później, gdy Szczęsny odważnie wybiegł daleko poza pole karne, próbując przeciąć długą centrę rywali. W wyniku nieporozumienia z kolegą z drużyny, Alejandro Balde, polski bramkarz przypadkowo zderzył się z nim, zostawiając Pavlidisowi piłkę pod nogami i pustą bramkę. Benfica prowadziła 2:0.
"Timing był dobry, ale Balde mnie nie usłyszał. To było nieporozumienie, które niestety zakończyło się stratą bramki. Ważne, że mimo to zdobyliśmy trzy punkty," tłumaczył Szczęsny w rozmowie z Canal+ Sport.
Karny i hat-trick rywala
Szczęsny nie poprzestał na jednym błędzie. Kilka minut później sprokurował rzut karny, faulując w polu karnym Kerema Akturkoglu. Vangelis Pavlidis wykorzystał okazję i skompletował hat-tricka, a Benfica prowadziła już 4:2.
Polak nie krył rozczarowania: "Rzut karny – nie ma co się tłumaczyć," przyznał bez ogródek po meczu.
Dramatyczny powrót Barcelony
Mimo błędów Szczęsnego, Barcelona pokazała niesamowitą determinację, odrabiając straty i zdobywając zwycięstwo 5:4. Kluczowe gole dla katalońskiego klubu zdobyli Robert Lewandowski i Ansu Fati, którzy poprowadzili drużynę do triumfu.
Barcelona zajmuje obecnie drugie miejsce w fazie zasadniczej Ligi Mistrzów z dorobkiem 18 punktów po siedmiu meczach. Prowadzi Liverpool z kompletem zwycięstw.
Szczęsny: błędy, ale i satysfakcja
Pomimo kuriozalnych błędów, Szczęsny starał się zachować pozytywne podejście. "Najważniejsze, że trzy punkty jadą do Barcelony," powiedział z wyraźnym zadowoleniem.
Mecz w Lizbonie to dla polskiego bramkarza lekcja pokory, ale i dowód na to, że w futbolu wszystko jest możliwe. Barcelona, mimo dramatycznych chwil, pokazała, że potrafi walczyć do końca.