Kanada w epicentrum epidemii odry. Dlaczego choroba wróciła z taką siłą?
Kiedy czteromiesięczna Kimie z Alberty dostała gorączki i wysypki, jej mama, Morgan Birch, podejrzewała zwykłą reakcję poszczepienną lub ospę wietrzną. To babcia dziewczynki rozpoznała prawdziwą przyczynę: odrę. Badania laboratoryjne potwierdziły diagnozę. Jak się okazało, Kimie zaraziła się podczas wizyty w szpitalu.
Jej historia jest tylko jedną z tysięcy w Kanadzie. W 2025 roku odnotowano tam ponad 3800 przypadków odry – trzykrotnie więcej niż w Stanach Zjednoczonych, mimo że Kanada ma znacznie mniejszą populację. Według danych CDC kraj znalazł się w pierwszej dziesiątce światowych ognisk choroby, zajmując ósme miejsce – najwyższe wśród państw zachodnich.
Epidemia koncentruje się w prowincjach Alberta i Ontario. W tej drugiej ognisko rozpoczęło się pod koniec 2024 roku, po dużym zgromadzeniu mennonitów w Nowym Brunszwiku. Wspólnoty te, często sceptyczne wobec medycyny konwencjonalnej, od lat charakteryzują się niższym poziomem szczepień. Gdy wirus dostał się do takich środowisk, rozprzestrzeniał się błyskawicznie.
Dlaczego właśnie Kanada stała się centrum epidemii? Zdaniem ekspertów kluczową rolę odegrał spadek wyszczepialności. W Albercie w ciągu ostatnich pięciu lat liczba podanych szczepionek MMR spadła niemal o połowę. Przyczyniły się do tego zakłócenia w opiece zdrowotnej w czasie pandemii oraz rosnąca fala dezinformacji. Obawy przed szczepieniami nasiliły się po głośnych protestach "Konwoju Wolności" przeciw obowiązkowym szczepieniom na COVID-19.
Dziś odra, choroba uważana w Kanadzie za wyeliminowaną od 1998 roku, znów zbiera żniwo. Szczepionka MMR, skuteczna w 97%, pozostaje jedyną realną ochroną przed wirusem, który może prowadzić do zapalenia płuc, obrzęku mózgu, a nawet śmierci. Władze reagują: obniżają wiek szczepień, prowadzą kampanie informacyjne i wzywają rodziców do działania.
Morgan Birch nie kryje frustracji: "Moje czteromiesięczne dziecko nie powinno zachorować na odrę w 2025 roku" – mówi. Jej apel jest jasny: szczepienia chronią nie tylko nas, ale także tych, którzy sami nie mogą się chronić.