Cień nad Iranem: jakie zagrożenia niesie bombardowanie obiektów nuklearnych?
Napięcia na Bliskim Wschodzie przybierają niepokojący obrót. W wyniku izraelskich nalotów na irańską infrastrukturę nuklearną ucierpiały kluczowe zakłady wzbogacania uranu – m.in. ośrodek w Natanz. Ataki te wywołały globalne zaniepokojenie, zwłaszcza że niektóre obiekty, jak Fordo, są ukryte głęboko pod ziemią i trudne do zniszczenia bez użycia najcięższej artylerii.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) nie kryje swojego zaniepokojenia. Jej dyrektor generalny Rafael Grossi ostrzegł, że eskalacja działań militarnych zwiększa ryzyko uwolnienia substancji radiologicznych – z potencjalnymi konsekwencjami dla zdrowia ludzi i stanu środowiska.
Dlaczego to tak poważna sprawa?
Obiekty takie jak Natanz i Fordo służą do wzbogacania uranu – procesu, który pozwala uzyskać izotop uran-235 potrzebny do napędzania reaktorów jądrowych, a przy odpowiednio wysokim poziomie także do produkcji broni jądrowej. Obecnie Iran osiągnął poziom wzbogacenia na poziomie 60%, co zbliża go do progu militarnego – wynoszącego 90%.
Jednak eksperci uspokajają: zniszczenie takich instalacji, choć groźne, nie jest równoznaczne z wybuchem nuklearnym. Jak tłumaczy prof. Jim Smith z University of Portsmouth, uran sam w sobie nie jest wysoce radioaktywny. Większe zagrożenie niosą tzw. produkty rozszczepienia, które powstają dopiero podczas działania reaktora lub wybuchu bomby jądrowej – a tych w ośrodkach wzbogacania nie ma.
Co zatem może się wydarzyć?
Eksplozja bomby w pobliżu magazynów z uranem mogłaby doprowadzić do lokalnego rozprzestrzenienia się jego cząsteczek. Problemem nie byłaby jednak fala promieniowania na wzór Czarnobyla, lecz ryzyko dla osób znajdujących się w pobliżu – wdychanie lub połknięcie radioaktywnych cząstek mogłoby prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych.
Większym zagrożeniem – jak wskazuje prof. Simon Middleburgh – jest jednak możliwe uwolnienie toksycznych substancji chemicznych, np. sześciofluorku uranu, który w kontakcie z wilgocią zamienia się w silnie żrący kwas. W przypadku uszkodzenia wirówek może dojść do skażenia w bardzo ograniczonym zasięgu, ale o bardzo poważnych skutkach.
Na miejscu stale pracują służby MAEA, monitorując poziomy promieniowania i stan obiektów.
Czy świat zbliża się do kolejnego kryzysu nuklearnego?
To pytanie, które coraz częściej pojawia się nie tylko wśród analityków bezpieczeństwa, ale i w głowach zwykłych obywateli. W obliczu wzrostu napięcia i coraz bardziej bezpośrednich działań militarnych, delikatna równowaga w regionie wydaje się zagrożona bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.