Warta Poznań nadal bez gola – Stal Rzeszów wykorzystuje rzut karny i wywozi komplet punktów
Warta Poznań wciąż nie może przełamać swojej niemocy strzeleckiej. Spotkanie ze Stalą Rzeszów zakończyło się minimalną porażką Zielonych 0:1, a jedyny gol padł po rzucie karnym podyktowanym za zagranie ręką. Choć gra była wyrównana, a Warta przez część drugiej połowy miała przewagę liczebną, nie udało się zdobyć choćby wyrównującej bramki.
Kontrolowana pierwsza połowa i nieszczęśliwy rzut karny
Początek meczu nie zwiastował problemów Warty. Podopieczni trenera Klepczarka od pierwszych minut starali się utrzymać koncentrację, grając uważnie i zdyscyplinowanie. Zieloni ustawili się w systemie 3-4-3, z trzema napastnikami – Firlejem, Feliksem i Drzazgą – którzy mieli stanowić siłę ofensywną drużyny.
W pierwszych fragmentach meczu to Warta miała większe posiadanie piłki, a Stal długo nie potrafiła zagrozić bramce Zielonych. Pierwszy strzał gości padł dopiero w 18. minucie, natomiast kilka minut później to Warta stworzyła groźną okazję – po dośrodkowaniu w pole karne blisko bramki był Wojcinowicz, lecz jego strzał głową przeleciał nad poprzeczką.
Stal zaczęła odpowiadać bardziej konkretnymi akcjami po 25. minucie. Po rzucie rożnym w 27. minucie piłkę niemal z linii bramkowej wybił Tkaczuk, a chwilę później szybka kontra Warty zakończyła się mocnym, choć niecelnym uderzeniem Firleja. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, pechowe zagranie ręką Feliksa w polu karnym doprowadziło do rzutu karnego dla Stali. Po analizie VAR arbiter wskazał na jedenasty metr, a Michał Musik pewnym strzałem pokonał bramkarza Warty, ustalając wynik pierwszej połowy.
Gra w przewadze i niewykorzystane szanse
Drugą połowę Warta rozpoczęła z jedną zmianą – za Markova na boisko wszedł Bartosz Szeliga. Niedługo po wznowieniu gry doszło do niemal identycznej sytuacji jak w pierwszej połowie, lecz tym razem w polu karnym zagranie ręką zaliczył Kamil Kościelny ze Stali. Po analizie VAR sędzia zdecydował się na rzut wolny tuż zza pola karnego oraz ukarał zawodnika czerwoną kartką.
Przez ponad pół godziny Warta grała z przewagą jednego zawodnika, co dawało nadzieję na odwrócenie losów spotkania. Niestety, pomimo prób, drużyna nie potrafiła stworzyć sobie klarownych okazji do zdobycia bramki. W 65. minucie trener Klepczarek postanowił wprowadzić Filipa Walusia za Drzazgę, aby dodać ofensywie więcej dynamiki.
Kilka minut później siły na boisku się wyrównały – Kacper Przybyłko obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, co skomplikowało sytuację Zielonych. W końcówce spotkania do gry weszli jeszcze Kiełb i Gąska, jednak Warta nie potrafiła przełamać szczelnej defensywy rywali.
Bez goli, bez punktów, coraz większa presja
Mimo gry w przewadze przez część drugiej połowy, Zieloni nie zdołali doprowadzić do wyrównania. Warta miała problem ze stworzeniem groźnych sytuacji, a kolejne akcje ofensywne były coraz mniej precyzyjne. Choć zawodnicy wykazywali ogromną determinację, brakowało skuteczności i finalizacji akcji pod bramką przeciwnika.
Pozytywnym aspektem był dobry występ Macieja Żurawskiego, który po przerwie zimowej prezentuje coraz lepszą formę. Aktywny był również Bartosz Szeliga, który po wejściu na boisko próbował indywidualnych rajdów i uderzeń na bramkę Stali. Stabilnie zaprezentowała się defensywa, zwłaszcza Adrian Gryszkiewicz, który w kluczowych momentach wykazywał się doświadczeniem.
Brak skuteczności w ofensywie staje się jednak coraz większym problemem. Mimo walki i momentami dobrej gry, drużyna nie jest w stanie zdobywać bramek, a kolejne mecze będą miały coraz większą wagę w kontekście sytuacji w tabeli. Przed Wartą trudne zadanie – przełamanie niemocy strzeleckiej i powrót na zwycięską ścieżkę, zanim presja stanie się jeszcze większa.